Słownik na czas zarazy

Obecny czas , czas epidemii , posługuje się swoją narracją, swoim również słownikiem. Jako lekarz i po części lingwista postanowiłem na ten czas stworzyć subiektywny „Słownik na czas zarazy” byśmy nabrali pewnego dystansu do tych groźnych terminów.

"Z" jak "Zaraza"

Zacznijmy od końca alfabetu , a więc „z” jak „Zaraza”

„Zaraza”  to wg Wikipedii „masowe występowanie zachorowań”. Tylko tyle i aż tyle. Po angielsku zaraza to: plague, pestis, albo epidemic.

Literatura nt. zarazy / zaraz to książka o tym właśnie tytule Grahama Mastertona, ale chyba najbardziej nam się kojarzy książka Marqueza (Gabriela Garcii) o polskim tytule „Miłość w czasach zarazy” , książka zdecydowanie bardziej o miłości niż o zarazie (oryginalny tytuł mów o cholerze, a nie o zarazie).

Zaraza ma setki synonimów, również współcześnie, chociaż kiedyś było ich więcej, ale któż  obecnie zamiast mówić o kobiecie – zarazie  używa terminy „raszpla”, a o mężczyźnie - zarazie „ordynus”. Myślę, że zaraza do chwili obecnej była w zdecydowanej regresji, a dopiero czas obecny pozwolił się jej rozwinąć. Wcześniej orotdoksi moralni używali terminu „moralna zaraza”.

Przymiotnik pochodny od „zarazy” to ”zaraźliwy”. Do tej pory miał o dziwo znakomite notowanie w postaci „zaraźliwego śmiechu”. A teraz? Chcemy pewnie by zaraźliwość była minimalna, a kiedyś w przyszłości by była zerowa. Niestety ujemna zaraźliwość nie istnieje.

Niestety „zaraza” wróciła obecnie do swojego znaczenia jako choroba infekcyjna, znowu możemy niestety użyć terminu „morowa zaraza”.  Obecnie wróciliśmy to definicji zarazy, w rozumieniu „morowego powietrza”, w tym znaczeniu co zawarte jest w hymnie suplikacjnym „„Od powietrza, głodu, ognia i wojny, wybaw nas Panie!”, umieszczając zarazę (powietrze, morowe powietrze), na pierwszym miejscu.

Do czego więc dążymy? Pewnie by  zaraza kojarzyła się nam li tylko z „ zaraźliwym śmiechem”

"W" jak "Wiurs"

Pierwsze słowo z naszego „Słownika na czasy zarazy” to słowo zaczynające się na ostatniej literze naszego alfabetu – a więc  Z jak „zaraza”

Słów na X i Y związanych z epidemią nie znajdziemy, przynajmniej w słowniku języka polskiego, a więc W jak WIRUS.

Wirus to: „ to niewielkie, zakaźne cząsteczki, które po wniknięciu do organizmu wywołują choroby zakaźne. Wirusy nie mogą namnażać się poza organizmem żywiciela, ponieważ nie mają własnych organelli komórkowych. Wirusy to wewnątrzkomórkowe pasożyty, które żyją dzięki energii wytwarzanej prze komórki gospodarza. Stan, gdy możemy wirusy stwierdzić w krwi to „wiremia”. [wg Wprost]

Jakie konteksty lub znaczenia towarzyszą „wirusowi”, jakie, oprócz medycznego nadają mu znaczenie.

I tak Słownik Języka Polskiego mówi o wirusie bardzo naukowo i nieco hermetycznie: „twór zbudowany z kwasów nukleinowych i osłonki białkowej, rozmnażający się tylko wewnątrz żywych komórek, wywołujący choroby zakaźne roślin, zwierząt i człowieka”. Ale zaraz obok mamy informację o wirusie jako o  „program komputerowy, który bez wiedzy i wbrew woli użytkownika przedostaje się do systemu komputerowego, zmieniając lub niszcząc informacje w nim przechowywane”. Obie te definicje znakomicie przystają do siebie, a pewnie zasadnicza różnica to fakt, że póki co nie mamy jeszcze leków, takich jak programy antywirusowe, które niszczą takie wirusy jak ten obecny koronawirus.

Częste połączenia słowa „wirus to: rozsyłać wirusa (to raczej komputerowe), zakażenie wirusem, walka z wirusami, wirus atakuje, przenosi się, rozpowszechnia się, rozprzestrzenia się; powoduje/spowodował coś, zawierać wirusa; wykryć/wykrywać wirusa; usuwać wirusy, zainfekować wirusem, chronić przed wirusami.” {WSJP] Obecnie nasze życie koncentruje się na tych dwu ostatnich kontekstach.

I jeszcze z tego samego słownika cytaty ze słowem wirus, w rozumieniu czynnika infekcyjnego  „Tylko w Gdańsku w tym roku, w porównaniu z 2008 r., stwierdzono trzykrotny wzrost liczby zdiagnozowanych nosicieli wirusa. źródło: NKJP: Dorota Abramowicz: Policjant z HIV może pracować, Dziennik Bałtycki, 2009-11-24 ; Na chłodnicach i filtrach gromadzą się bakterie, wirusy i grzyby, które trzeba systematycznie usuwać (filtry powinny być czyszczone co dwa tygodnie). źródło: NKJP: Urszula Szyperska: Boom na chłód, Polityka, nr 2614, 2007-07-28.

Znamy już znaczenie słowa wirus, znamy jego konotacje. Czego oczekujemy? To dosyć proste – by wirus oznaczał tylko i aż wirus komputerowy.

"T" jak "Tarcza antykryzysowa"

Piszę to hasło w dniu końca II Wojny Światowej, a więc w czasie sprzyjającym metaforom militarnym.  Również nasze obecne zmagania z pandemią  sprzyjają temu wojennemu słownikowi, co sprzyja dowartościowaniu nas jako wojowników.  Wyciągamy więc w naszej zbrojowni (armamentarium) różne, rzadko w czasie pokoju używane , terminy. A więc: jesteśmy na wojnie z wirusem, walczymy o spłaszczenie epidemii, bronimy się przed inwazją wirusa, torpedujemy narastanie epidemii, jesteśmy bombardowani prze złe informacje, itd.

            Co w takim razie oznacza termin „tarcza”  , tak często używany w dobie pandemii (Słownik Języka Polskiego PWN), to wybrane itemy:

1. „okrągła lub podłużna płyta służąca do osłaniania się przed nieprzyjacielem, używana w starożytności i w średniowieczu”

2. «prostokątny przedmiot z tworzywa sztucznego, służący policjantom do osłony w starciach ulicznych»

3. «osoba lub rzecz chroniąca kogoś przed jakimś niebezpieczeństwem»

4. «okrągły kształt planety lub gwiazdy widoczny na niebie»

5. «tablica z koncentrycznymi kręgami wokół punktu środkowego, służąca jako cel do strzelania».

Pewnie to o czym mówimy, a mówimy o tarczy antykryzysowej, czy tarczy antywirusowej, nawiązuje do znaczenia tarczy jako «osoby lub rzeczy chroniącej kogoś przed jakimś niebezpieczeństwem». Tarcza jest narzędziem obronnym, w przeciwieństwie do np. miecza, kory służy do ataku. Myślę, że w terminie „tarcza” zawarte jest również przeświadczenie, że ktoś za nas poniesie tę tarcze, ale również obawa, że zostaniemy przyniesieni na tarczy i nadzieja, że wrócimy z tarczą.  Chyba chodzi, abyśmy odzyskali  sprawczość , a więc aby tarcza , antykryzysowa lub antywirusowa, była nie tylko niesiona przez nas, ale by była ona przez nas skonstruowania, by była nasza.

"S" jak "Sterylizacja"

Pewnie w czasie obecnej pandemii chcielibyśmy by wszystko wokół nas i być może w nas było sterylne. Sterylne a więc jakie? Sięgnijmy do Słownika  Języka Polskiego , co oznacza sterylizacja wg tego słownika. Sterylizacja to  «niszczenie drobnoustrojów i ich zarodników stosowane w celach antyseptycznych, podczas konserwacji produktów żywnościowych itp.». Czy jest to możliwe  w odniesieniu do aktualnego wirusa – na szczęście nie, ponieważ tak rozumiana „sterylizacja” oznacza zagładę nie tylko drobnoustrojów, ale i istot składając się z białek, a więc istot ludzkich. Co prawda Donald Trump proponował jeszcze kilka tygodni temu dezynfekcję ludzi przy pomocy środków odkażających lub naświetlanie promieniami UV. Ale nie stosowano tych metod, a jedynym ich śladem była opalenizna prezydenta. Czy możemy się więc skutecznie i bezpiecznie sterylizować? Tak.  Unikając kontaktów fizycznych czy przestrzegając noszenia maseczek, co do tej pory kojarzyło się nam z mieszkańcami Azji. Dzięki tego typu „sterylizacji” mamy sprawczą zdolność do profilaktyki COVID-19.

Przymiotnikiem od „sterylizacji” jest „sterylny”, najczęściej używany w rozumieniu: „obojętny, nijaki”. Lepiej więc nie być sterylnym.

Jest jeszcze drugie znaczenie terminu „sterylizacja” czyli  «pozbawianie płodności z zachowaniem czynności hormonalnej gruczołów płciowych», ale to na szczęście inna historia, chociaż w niektórych krajach Europy stosowano ją jeszcze w drugiej połowie XX wieku.

"P"  jak "Pandemia"

Słowo nieznane do teraz, nawet wśród  części medyków. Demia to jakakolwiek zaraza. Może obejmować ograniczony obszar i wtedy będzie endemią, może obejmować duży  obszar i wtedy będzie epidemią. Wreszcie może obejmować cały świat, wszystkie populacje (za wyjątkiem Antarktydy) i wtedy będzie to pandemia, a więc epidemią wszechogarniająca. Istnieje wiele słów z prefiksem pan, ale pewnie najbardziej ta pandemia kojarzy się nam pandemonium, czyli wszechogarniające zagrożenie . Pandemia do wg Słownika Języka Polskiego to «epidemia obejmująca swym zasięgiem bardzo duże obszary», pandemonium to «królestwo szatana i demonów» lub  «przerażające sytuacje, wydarzenia lub miejsca». Zatrważające, przygnębiające, dołujące!!! Jak się z tego podnieść, jak to ogarnąć? A np. przywołując inne, pozytywne znaczenie słowa pandemia, a więc pandemia to także «idealny sojusz wszystkich narodów, żyjących w pokoju i wzajemnej”  zgodzie. A więc można ? Można !!!

 

„O” jak „Ozdrowieniec” i jak „Odporność stadna”

„Ozdrowieniec”

Słowo robiące karierę w czasie pandemii. Ozdrowieniec to osoba powracająca do zdrowia, rekonwalescent. Jeśli mielibyśmy zachorować, to chcielibyśmy być ozdrowieńcami, bo będąc ozdrowieńcem mamy szansę: (a) być zdrowym; (b) więcej nie chorować (ach ta „odporność stadna”); (c) być wspaniałym dawcą serum / osocza ozdrowieńca, ratującego życie kilku osób, które zachorowały,  ale jeszcze nie wyzdrowiały. Dodatkowo ozdrowieńcy kształtują korzystny indeks – im więcej ozdrowieńców tym mniej chorych. Dlatego chcemy by wokół nas byli sami ozdrowieńcy, co oznacza zerowe ryzyko tego, że my zachorujemy.

 Patrząc na karierę terminu ozdrowieniec, aż nie chce się wierzyć, że jeszcze niedawno (patrz SJP)  jedyną informacją o ozdrowieńcach było to, że takie słowo jednak istnieje i można je używać w grach literowych.

 

„Odporność stadna”

No właśnie – słyszeliśmy o różnych rodzajach odporności, ale nie stadnej. Kojarzy się nam ze stadami i raczej powinna dotyczyć zwierząt. Obecnie epidemiolodzy podzielili się na jej zwolenników (Szwecja) i przeciwników (np. Polska). A więc czym jest odporność stadna? Odporność stadna – forma pośredniej ochrony przed chorobami zakaźnymi, która występuje, gdy znaczna część populacji stała się odporna na infekcję, zapewniając tym samym ochronę osób niechronionych (wg Wikipedii). Eksperymenty z odpornością stadną kończą się różnie: (a) średnio;(Szwecja) (b) źle (USA); bardzo źle (UK). W wiekach poprzednich stosowano jednak ostrą izolację (patrz Dekameron),  a odporność stadna powodowała raczej zagładę np. całych plemion indiańskich. A więc – czytajmy Dekamerona, Miłość w czasach zarazy zostawiając na później.