Rozmowa z Grzegorzem Linkowskim

ŁADNIE ŁĄCZYĆ LUDZI

Rozmowa z GRZEGORZEM LINKOWSKIM, dokumentalistą, który gwiazdę Dawida wpisał w krzyż, o pokazywaniu śmierci Papieża i wyrzucaniu UB-eckich teczek.

Łukasz Marcińczak: Ma Pan poczucie, że któryś z Pana filmów coś zmienił?
Grzegorz Linkowski: ...wpisany w gwiazdę Dawida – krzyż, który kiedyś był totalnie krytykowany na festiwalu Złoty Witeź, na tym samym festiwalu dostał teraz nagrodę. Mało tego, najpierw został przez organizatorów prawosławnych uznany za film heretycki, między innymi atakowała mnie jedna z organizatorek tego festiwalu, którą spotykam teraz i ona mnie przeprasza, i prosi o mój film, mówiąc, że ma podobną sytuację, jaką przedstawiłem w swoim filmie. Pytam: „Jak to, przecież nie jesteś Żydówką!”. Ona odpowiada, że jest Tatarką i razem z córką są prawosławne, a mąż i syn są muzułmanami i chce pokazać im na przykładzie Żyda-Polaka, że można pewne rzeczy połączyć. Po takich atakach, jakie miałem z jej strony wcześniej, początkowo nie chciałem wcale rozmawiać, ale też takie filmy robi się po to, żeby te ataki były. Wcześniej zrobiłem ...bardzo przyjemne miasto – film o Lwowie, po którym zaatakowało mnie Stowarzyszenie Przyjaciół Lwowa „Semper Fidelis”. Stwierdzili, że film został zrobiony na zamówienie służb specjalnych Ukrainy, śmieszna zupełnie historia. Nie mieściło im się w głowach miasto Lwów, które do XVII wieku miało tylko i wyłącznie liturgię w języku niemieckim, miasto, w którym miastotwórczym elementem byli również Żydzi i bardzo znani Ukraińcy. Rolą dokumentalisty jest uderzanie w mity, w stereotypy. A w ogóle co to za stwierdzenie „semper fidelis” – komu wierni? Zawsze wierni czemu? Chyba takiej mitycznej postaci polskości, jaką chce nam narzucać jakiś megapedagog, który wyciągnął ją z Sienkiewiczowskiej lektury. Nie, Polska to jest Rzeczpospolita tolerancyjna wielu narodów – jeżeli się powołują na Jana Pawła II, to jest cały rozdział w jego ostatniej książce Pamięć i tożsamość, w której on ewidentnie mówi, że jemu odpowiada Polska Jagiellonów. To Papież powiedział: „Od Unii do Unii”, i jeśli się nie dostrzega wielokulturowości takiego miasta jak Lwów, nigdy niemającego ciśnień narodowych, to jest to zaślepienie. Przecież gdy wybuchła I wojna światowa, to we Lwowie największym problemem nie były problemy narodu, tylko problem braku kawy. Pokazałem w filmie gazetę, która – gdy wybuchła wojna – na pierwszej stronie zamieściła duży napis, że we Lwowie brakuje kawy, a na dole małymi literkami podała informacje o ofiarach na froncie. Ważniejsze jest, jaką to miasto wytworzyło tkankę do wspólnego życia. To jest zadanie dla dokumentalistów – strzelać do zastałego schematu.

Więcej w: Łukasz Marcińczak, "Świat trzeba przekręcić. Rozmowy o imponderabiliach", Lublin: Norbertinum, 2013, s. 317-346.