Rozmowa z Ewą Dados

PRZYNIEŚLI MI DZIECKO

Rozmowa z EWĄ DADOS - organizatorką akcji charytatywnej "Pomóż dzieciom przetrwać zimę" - która Tadeuszowi Łomnickiemu odpowiedziała, że musi wracać do Lublina.

Łukasz Marcińczak: Czy lubi Pani zimę?

Ewa Dados: (...) Pan pyta prowokacyjnie, bo u mnie zima to mnóstwo pracy, po szesnaście godzin w sztabie akcji, późne powroty do domu, inny system pracy zawodowej, a przecież jestem czynnym dziennikarzem i żyję z tego, co robię na antenie – jeśli nie ma czasu na audycje, to i w portfelu jest cieniej. A wie Pan, z czym jeszcze kojarzy mi się zima?

Ł. M. Z kolędowaniem?

E. D.: Z pingwinami! To są niezwykle zjawiskowe stworzenia, bo tak – mają skrzydła, ale chodzą, tak trochę jak my. Czasem porównuję pingwiny do nas, ludzi, bo chciałoby się pofrunąć, tylko skrzydełka trochę za małe. Ale jakoś mamy świadomość tych skrzydeł – może one nie są tylko dla ozdoby?

Ł. M.: Decyduje o naszej ścieżce przypadek...

E. D.: Uważam, że nie ma w życiu przypadków; dziś tak sobie myślę, że miałam trafić tutaj, do tego radia, tak mówią również moi mądrzy przyjaciele. Krysia Kotowicz też mi powtarzała – gdzie od teatru, od tej twojej celebracji słowa do tej piwnicznej izby, do tego głodu, do tego brudu? (...) Nie wiem, czy więcej radości dało mi pierwsze miejsce na ogólnopolskim konkursie recytatorskim, czy telefon od dziewczynek, które udało się wydobyć z domu dziecka na święta, żeby mogły być z mamą.

Ł. M.: To jest dotykalne...

E. D.: Nawet nie to, to jest coś takiego, co daje świadomość, że ten drugi człowiek poczuł, że dostał miłość. Bo chyba najważniejsza w życiu jest miłość, nie sądzi Pan?

Więcej w: Łukasz Marcińczak, "Świat trzeba przekręcić. Rozmowy o imponderabiliach", Lublin: Norbertinum, 2013, s. 225-242.