Ta strona używa cookies
Ze względu na ustawienia Twojej przeglądarki oraz celem usprawnienia funkcjonowania witryny umcs.pl zostały zainstalowane pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Możesz to zmienić w ustawieniach swojej przeglądarki.
Międzynarodowy Dzień Kobiet to dzień, w którym w szczególny sposób akcentuje się zasługi kobiet dla rozwoju nauki, kultury, demokracji i środowiska, które kształtowały, zmieniały i ulepszały otaczający nas świat. W tym wyjątkowym dniu przedstawiamy Państwu tekst o wybitnej kobiecie, jaką była Maria Curie-Skłodowska przygotowany przez dr Justynę Gerłowską z Instytutu Psychologii UMCS.
Maria Skłodowska-Curie jest jedną z najbardziej znanych kobiet w Polsce. Jest przez większość z nas utożsamiana z nauką i doniosłymi odkryciami. Pamiętając o jej niezwykłym dorobku naukowym, zapominamy jednak, że Maria Skłodowska-Curie była przede wszystkim człowiekiem, kobietą, matką i członkiem rodziny. Sama Maria określiła swoje życie jako „niewielką, zwykłą historię, pozbawioną wielkich wydarzeń”. W poniższych akapitach chciałabym się zastanowić nad tym co, sprawiło, że Maria stała się Marią oraz nad tym jak jej cechy przyczyniły się do tego, jak została zapamiętana.
Maria Skłodowska urodziła się w Warszawie 7 listopada 1867 r. jako najmłodsza z pięciorga rodzeństwa. W chwili narodzin Mani najstarsza siostra Zofia miała sześć lat, brat Józio cztery lata, Bronia dwa, a Helenka rok. Jej rodzice, Władysław i Bronisława, byli nauczycielami kierującymi z pasją placówkami edukacyjnymi. Zgodnie z kanonem przyjętym w tamtym czasie, Bronisława Bogucka nauczała dziewczynki na pensji, zaś Władysław Skłodowski uczył chłopców w gimnazjum. Z biegiem czasu oboje w swojej karierze pełnili funkcje kierownicze w swoich placówkach. Należy jednak zaznaczyć, iż Bronisława zarządzała najlepszą warszawską pensją już w wieku 24 lat. Po ślubie kontynuowała swoją pracę, lecz po narodzinach dzieci zrezygnowała z kariery zawodowej. Zajęła się edukacją własnych dzieci i prowadzeniem domu. We wspomnieniach Marii i Józefa dominuje jako osoba ciepła i oddana rodzinie. Naukę swoich dzieci traktowała jako kolejny ważny krok rozwoju. Było dla niej szczególnie istotne, aby otrzymały gruntowne, ale również nowoczesne i różnorodne wykształcenie.
Ze względu na upływ czasu nie jesteśmy w stanie porozmawiać ze Skłodowskimi osobiście. O komunikacji wewnątrz rodziny możemy jednak sądzić na podstawie pozostawionych zapisków, zarówno listów jak i pamiętników. W listach pomiędzy członkami rodziny widoczna jest otwartość i ciepło relacji. Pomimo upływu lat, rodzeństwo utrzymywało między sobą zażyłe relacje oraz, w miarę możliwości, wspierało członków swoich rodzin. W listach pojawia się żywe zainteresowanie wzajemnymi sukcesami, wydarzeniami rodzinnymi oraz rozwojem dzieci. Widoczna jest przy tym otwartość, troska i brak rywalizacji. Rodzeństwo, a następnie kuzynostwo, okazywało sobie wzajemne wsparcie emocjonalne, jak i okazjonalnie finansowe. Wsparcie Marii dla członków rodziny było zależne od jej możliwości finansowych i wahało się od drobnych prezentów, po pożyczkę swojej części nagrody Noblowskiej (ok. 70000 franków), która umożliwiła otwarcie sanatorium gruźliczego w Zakopanem. Wiele lat później Bronisława odwdzięczyła się Marii za wsparcie przeprowadzając prężnie zbiórkę i kampanię na rzecz zebrania funduszy na Instytut Radowy w Warszawie. Na tej podstawie należy wnioskować o dużym zaangażowaniu w dobrostan rodziny wszystkich jej członków.
W listach rodziców do dzieci Skłodowskich zauważalne są odmienne style wychowania. Władysław próbuje zachęcać do własnej eksploracji, podczas gdy Bronisława przekonuje do swoich poglądów i sugerowanych rozwiązań. Niezależnie od decyzji dziecka, oboje rodzice zachęcali je do podejmowania odpowiedzialności za swoje decyzje. Według obecnych standardów diagnozy moglibyśmy przypuszczać, że preferowanym w domu Skłodowskich stylem wychowania był styl autorytatywny związany z jasnym wyznaczaniem granic, lecz umożliwiający członkom rodziny rozwój zgodny ze swoimi zainteresowaniami i możliwościami. W oparciu o wspomnienia i listy rodziny Skłodowskich należy przypuszczać, że w rodzinie dominował bezpieczny styl przywiązania. Niestety szczęście rodziny zostało wcześnie naznaczone chorobą, a później śmiercią.
W drugiej połowie XIX wieku możliwości medycyny były ograniczone. Nawet zwykłe zadrapanie mogło się skończyć gangreną, a następnie śmiercią. Populacja była dziesiątkowana przez choroby zakaźne, takie jak gruźlica i tyfus. Sposoby leczenia były ograniczone ponieważ w tamtych czasach niejasna była przyczyna tych chorób. Ich przebieg i ryzyko zakażenia było wiedzą powszechną. Taki stan wiedzy sprzyjał poczuciu zagrożenia oraz bezradności w stosunku do zdarzeń losowych. Z tego powodu Bronisława, kiedy dowiedziała się o tym, że jest chora na gruźlicę, podjęła bardzo drastyczne kroki. Starając się ochronić najbliższych, unikała bliskości fizycznej ze swoimi dziećmi. W wieku lat 4 Mani zabroniono tulić się do mamy. Już nie mogły być blisko. Decyzje Bronisławy mogą świadczyć o przejmowanej odpowiedzialności oraz wewnątrzsterowności. Niestety pomimo podejmowanych przez rodzinę starań, dramatyczne wydarzenia pojawiły się z innej, mniej spodziewanej strony. Gdy Mania miała 9 lat, jej ukochana siostra Zofia umarła na tyfus. Przypuszcza się, że zaraziła się chorobą od jednego z uczniów ojca, przebywającego w internacie prowadzonym przez Skłodowskich.
Zofia miała szczególną rolę w rodzinie. Była przez resztę dzieci traktowana jak opiekunka i wzór. Była uzdolniona i chętnie pomagała zarówno matce, jak i młodszemu rodzeństwu. W przeciwieństwie do choroby Bronisławy, śmierć Zofii była nagłym szokiem, który wstrząsnął rodziną. Choroba Bronisławy trwała latami i była związana z okresowymi wyjazdami do odległych sanatoriów rozsianych w Europie. W tych podróżach towarzyszyła jej Zofia. Młodszymi dziećmi w trakcie jej nieobecności zajmowała się siostra Bronisławy - Ludwika Michałowska. Oddalenie fizyczne od kochanych osób stało się na lata stałym wzorcem w życiu Marii. Podobnie jak angażowanie do pomocy w opiece nad dziećmi najbliższych członków rodziny (dziadka Curie oraz kuzynek z Polski). W trakcie życia Maria również „zapadała na zdrowiu”. W zdrowieniu pomagały jej wyjazdy na wieś oraz do sanatorium. Początkowo w tych wyjazdach towarzyszył jej mąż Piotr, po jego śmierci - córki. Okresy jej niedyspozycji były traktowane bardzo poważnie przez członków rodziny. Po informacji o otrzymaniu nagrody Nobla w 1903 roku małżonkowie powiadomili Komitet o niedyspozycji, co spowodowało przesunięcie odbioru nagrody o dwa lata. W roku 1903 państwo Curie przeżywali kolejną rodzinną tragedię. Maria urodziła przedwcześnie dziecko, które następnie zmarło. W dochodzeniu do zdrowia fizycznego i psychicznego pomagała Marii cała rodzina. Dramaty rodzinne oraz stan zdrowia uczonej były skrzętnie ukrywane przed światem zewnętrznym i współpracownikami. Maria nie chciała pokazywać swoich słabości.
Więzi rodzinne oraz potrzeba ponownych spotkań, pomimo przeciwności losu, była w rodzinie silna i podtrzymywana niezależnie od późniejszego miejsca zamieszkania. Już w dzieciństwie młodzi Skłodowscy wyjeżdżali na wakacje zarówno do rodziny Skłodowskich, jak i Boguckich przebywając z nimi w każdej wolnej chwili. Czas ten aktywnie spędzali na łonie natury angażując się w aktywności, które w tamtych czasach nie były postrzegane jako typowe dla młodych panienek. Zarówno Mania, jak i jej córki aktywnie uprawiały sporty uważane w tamtych czasach za nowoczesne. Ich pasją były wycieczki rowerowe, jazda na koniu (w męskim siodle), wspinaczki górskie, jazda na łyżwach czy przejażdżki łódką. Sporty uprawiane przez Marię mają element ryzyka i były postrzegane dawniej za niebezpieczne. Maria uważała jednak, że w każdej pracy, również naukowca, konieczny jest aktywny wypoczynek i kontakty z najbliższymi. Pogląd ten przekazała swoim córkom, szczególnie Irenie, która w latach 40 XX wieku trenowała ju-jitsu oraz aktywnie wypoczywała ze swoimi najbliższymi. Rodzina Curie lubiła czas wolny spędzać aktywnie z przyjaciółmi. Przykładem jest lato 1913, kiedy to Maria z córkami wybrały się na wędrówki z plecakami po Alpach szwajcarskich w towarzystwie Alberta Einsteina i jego syna.
Relacje Mani z innymi członkami rodziny oparte były na relacjach bezpiecznych, lecz doświadczenie choroby i śmierci ukochanych osób w tak wczesnym wieku mogły wpłynąć na Marię jak i na sposób w jaki kształtowała w swoim życiu relacje z bliskimi. Te tragiczne wydarzenia mogły wykształcić w niej drugi styl przywiązania, ambiwalentno-unikowy. Ujawnił się on w sytuacji szczególnie trudnej - tragicznej śmierci Piotra Curie (19.04.1906). W tamtym czasie córki Marii były dziećmi, Irena miała dziewięć lat, zaś Ewa niespełna dwa. Maria mieszkała wówczas we Francji, a jedynymi bliskimi osobami jakie wówczas jej towarzyszyły był ojciec Piotra oraz mała grupka znajomych. W trakcie żałoby Maria zaczęła pisać dziennik żałobny. Miał on postać listów do Piotra i był napisany w języku francuskim. Ten dokument przedstawiający intymne przeżycia i emocje Marii, pisany w najtrudniejszym czasie (30.04.1906-04.1907) został udostępniony dopiero w 1990 oraz przetłumaczony na język polski w roku 2022. Zachowany dziennik nie jest kompletny. Widoczne są w nim usunięte fragmenty stron. Jest obrazem tęsknoty, poczucia straty i głębokiego smutku. Przedstawia Marię jako kobietę pełną uczuć i niepewności, daleką od wybudowanego przez pokolenia biografów pomnika ze spiżu. Usunięte fragmenty oraz fakt, iż był zachowany przez rodzinę tak długo jako materiał prywatny, wskazuje na bliskość więzów rodzinnych oraz potrzebę chronienia kochanego członka rodziny. Poczucie obowiązku ochrony słabszego było widoczne w postępowaniu Marii. Niezależnie od swojego stanu psychicznego i fizycznego starała się ochronić swoją rodzinę. Dziennik żałobny jest zapisem procesu żałoby Marii - kobiety, żony i kochanki. Ostatni wpis sugeruje również, że przeżywany przez nią smutek ma symptomy depresji i naznaczy jej relacje z otaczającym ją światem. „Kwiecień 1907 Minął rok. Żyję. Dla jego dzieci, dla jego ojca w podeszłym wieku. Wciąż odczuwam ból, nieco przygaszony. Na moich ramionach spoczywa wielki ciężar. Chciałabym zasnąć i już nigdy się nie obudzić. Moje biedne córeczki są wciąż taki małe. A ja taka zmęczona.”. Nie był to pierwszy raz, kiedy Maria pogrążyła się w głębokim smutku. Po śmierci matki sposobem radzenia sobie ze stratą była ucieczka w naukę oraz odrzucenie wiary katolickiej, która była ważną wartością dla Bogusławy. Maria zamknęła się w sobie. Po śmierci Piotra ucieczka w pracę była niezwykle trudna, ponieważ laboratorium oraz instrumenty pomiarowe były ściśle z nim związane. Maria wchodząc do laboratorium czuła, że „było wypełnione dogłębnym smutkiem, przypominało mi pustynię”.
Relacje Marii z otoczeniem zewnętrznym można nazwać jako zróżnicowane. Widoczny jest umiarkowany entuzjazm w nawiązywaniu kontaktów międzyludzkich. Taki wzorzec interakcji obserwujemy już od dzieciństwa Marii. W trakcie całości życia widoczne jest dopuszczanie do bliskiego kręgu znajomych niewielkiej liczby osób. Często kryterium, jakie łączy ich z Marią, jest oparte na wspólnych zainteresowaniach i pasjach. Niezależnie, czy jest to postawa patriotyczna, czy zainteresowanie fizyką, przyjaźń jaką nawiązuje Maria z nielicznymi osobami jest trwała i oparta na wzajemnym zaufaniu. Maria nie lubi być w centrum uwagi. Dla świata zewnętrznego jest osobą niedostępną, czasami postrzeganą jako wroga. W niektórych sytuacjach można przypuszczać, iż zainteresowanie innych osób jej przeszkadza. Maria w liście do brata zauważa: „U nas nic nowego, zawsze zamęt. Ludzie przeszkadzają nam w pracy, o ile mogą, obecnie zdecydowałam się na odwagę i wcale wizyt nie przyjmuję, ale i tak mi zawracają głowę. Bardzo nam się życie popsuło od czasu honorów i sławy” (14.02.1904). Tak opisuje swój świat po otrzymaniu pierwszej nagrody Nobla. Po śmierci Piotra staje się on jeszcze bardziej hermetyczny. W liście do kuzynki Maniusi: „My tu prowadzimy życie bardzo odosobnione i zaledwie parę osób z bliższych znajomych widujemy, a i to obecnie rzadko. Nie mogę stwierdzić, aby ten tryb życia wydawał mi się zupełnie pożądany dla moich córek, tak się jednak w życiu ułożyło, i dziś trudno to zmienić, gdyż one same temu są przeciwne.”(08.06.1922). Tego typu zachowanie można przypisać wytworzonym w dzieciństwie stylom przywiązania. Marię cechuje jednak jedna unikalna cecha, która pomaga przełamać barierę pomiędzy obcym a bliskim. Maria jest tolerancyjna i otwarta na poglądy innych osób. Widoczne jest to m.in. w przypadku przyszłego zięcia Fryderyka Joliot. Początkowa nieufność i chłód zostaje z czasem zmieniona w zaufanie i podziw. Jej stosunek jest szczególnie widoczny w liście z życzeniami noworocznymi (29.12.1928) „Drogie moje dzieci, przesyłam Wam życzenia dobrego Nowego Roku, to znaczy: roku dobrego zdrowia, dobrego humoru i dobrej pracy, roku, w którym każdego dnia będziecie odczuwali radość życia, nie czekając na to, żeby się on stał miły dopiero we wspomnieniach, ani też nie odkładając na przyszłość nadziei na to, że Wam będzie dobrze. Im bardziej się człowiek starzeje, tym mocniej czuje, że umiejętność cieszenia się chwilą bieżącą jest cennym darem, podobnym do stanu łaski. Myślę o Waszej małej Helence i życzę jej szczęścia. To taka wzruszająca rzecz patrzeć na rozwój małego stworzonka, które z ufnością bez granic oczekuje od nas wszystkiego i wierzy niezachwianie, że możemy je uchronić od wszelkich cierpień. Przekona się kiedyś, że to nie było w naszej mocy – a przecież pragnęłoby się móc to uczynić dla swojego dziecka. Więc przynajmniej należy mu się od nas wszystkie starania, żeby było zdrowe i miało spokojne, pogodne dzieciństwo w atmosferze serdeczności i przywiązania, w której ta śliczna jego ufność mogłaby trwać możliwie jak najdłużej”.
Dzieci, zarówno swoje, jak i inne, były dla Marii niezwykle ważne. Po ukończeniu gimnazjum, jako guwernantka czerpała wielką radość z uczenia dzieci powierzonych jej opiece. Uczyła również dzieci wiejskie co traktowała jako obowiązek pozytywistki, ale też ogromne szczęście. Jako osoba dorosła, matka, uważnie śledziła rozwój swoich dzieci i wnucząt. Prowadziła dzienniki ich rozwoju oraz starała się zapewnić im miłe doświadczenia. Mała Irenka była niejadkiem. Latami Maria przyjeżdżała z laboratorium do domu w przewie obiadowej ze smakołykami, żeby Irenka coś zjadła na obiad. Prowadząc zajęcia dla Irenki i dzieci innych uczonych, zadbała o przekąski na koniec zajęć. Dla większości dzieci były one ważniejsze od samej nauki. Maria starała się też chronić swoje dzieci przed negatywnymi wydarzeniami, takimi jak śmierć bliskich. Ukrywała przed nimi postęp swojej choroby i starała się nie obarczać ich nią.
Cechą główną z jaką kojarzona jest Maria Skłodowska-Curie jest jej inteligencja. Niewątpliwie cechowała ją ponadprzeciętna zdolność do zauważania związków i zależności. Byłaby ona jednak niczym, gdyby Maria od wczesnego dzieciństwa nie poznała podstaw nauk. Edukacja oraz bycie niezależnym bez względu na płeć była istotną wartością w rodzinie Skłodowskich i Boguckich. W tamtych czasach edukacja dziewcząt i chłopców różniła się znacznie, jednak w domu rodzinnym Marii dokładano wszelkiej dbałości, aby wspierać talenty indywidualnych członków rodziny. W rodzinie Skłodowskich i Boguckich wspierano rozwijanie talentów, zarówno naukowych, jak i artystycznych, chłopców i dziewcząt. Metody dydaktyczne dziadka Marii – Józefa Skłodowskiego, typowe dla epoki kary fizyczne oraz sposób traktowania uczniów jako osoby bez własnych opinii i zdania nie zakorzeniły się w domu Mani. Bronisława i Władysław uczyli dzieci w trakcie czynności dnia codziennego. Prowadzili z nimi również typowe lekcje, lecz najważniejszą cechą zaszczepioną przez rodziców małym Skłodowskim była ciekawość poznawcza oraz możliwość eksperymentowania. Dzieci wzrastały w rodzinie, gdzie zwyczajem było cytowanie wierszy i wykonywanie eksperymentów biologiczno-fizycznych. Obecność książek była czymś naturalnym. Edukację młodych Skłodowskich początkowo prowadzili rodzice, dzięki temu mała Mania już w wieku lat 4 umiała czytać. Nauczyła się tego samodzielnie, będąc obecną przy procesie edukacji siostry Bronisławy. Inną cechą typową dla Marii była zdolność koncentracji niezależnie od otaczających ją okoliczności. W obecnej nomenklaturze jej wcześnie przejawiane zdolności nazwalibyśmy hiperfokusem i hiperleksją. Większość członków rodziny Skłodowskich i Boguckich wykazywało również zdolności do nauki języków obcych. Maria potrafiła posługiwać się językiem polskim, rosyjskim, francuskim, niemieckim i angielskim.
Zdolności językowe Marii umożliwiły jej karierę międzynarodową oraz zawieranie przyjaźni z osobami różnych narodowości. Początkowo jednak przyczyniły się do stosunkowo negatywnych doświadczeń. W roku 1795 na mapie Europy nie było już Polski. W 1815 roku utworzono marionetkowe Królestwo Polskie ze stolicą w Warszawie. Czy to oznacza, że nie było wówczas Polaków? Formalnie byli oni obywatelami krajów, które dokonały rozbiorów. Faktycznie narodowość polska była kultywowana w ukryciu. W zrywach patriotycznych (powstaniu styczniowym 1863 i listopadowym 1830) brały udział tysiące Polaków, w tym również członkowie rodziny Skłodowskich. Karą za uczestnictwo, jak i inne przejawy patriotyzmu (również nauczanie w języku polskim), była zsyłka na Syberię. Karę tą poniosły osoby z rodziny Marii. Rusyfikacja dotyczyła także treści programowych, jakich uczyły się dzieci. Takie naciski budziły sprzeciw w rodzicach Marii i wytworzyły w niej silną postawę patriotyczną. Początkowo dzieci Skłodowskich uczone były w domu, w języku polskim. Konieczne jednak było uzyskanie oficjalnego potwierdzenia zakończenia określonego etapu edukacji, a to możliwe było jedynie w szkole kontrolowanej przez zrusyfikowane kuratorium. Maria uczęszczała do szkoły Pani Sikorskiej gdzie oficjalnie uczono w języku rosyjskim, lecz faktycznie w języku polskim. W trakcie wizyt inspektorów z kuratorium Maria była zawsze proszona o udzielanie odpowiedzi w trakcie lekcji. Było to związane z jej zdolnościami językowymi i szeroką wiedzą. Wydarzenie to było dla niej bardzo trudnym wspomnieniem. Jak sama opisuje „We wrogim otoczeniu (dzieci) traciły całą radość życia, a przedwczesne uczucie nieufności, oburzenia przytłaczało jak zmora ich dzieciństwo. Z drugiej strony tak nienormalne warunki rozwoju
podniecały uczucia patriotyczne". Mogło również stać się początkiem stosowanych przez Marię strategii radzenia sobie z sytuacjami trudnymi, w których ukrywała prawdziwe emocje i postawy względem danej osoby realizując powierzone jej zadanie. Tego typu mechanizm był dla niej niezwykle obciążający lecz powracała do niego w wielu etapach swojego życia. Przekora i realizowanie ważnych dla siebie celów, bez względu na koszty własne, stały się jej rysem charakterystycznym w dalszym życiu zawodowym. W trakcie badań nad promieniotwórczością, miesiąc po śmierci Piotra, Maria spotkała się z ostrą krytyką ze strony lorda Kelvina. Twierdził on, że pierwiastek, który przyniósł małżonkom nagrodę Nobla – rad, w rzeczywistości nie istniał. W odpowiedzi na te zarzuty Maria przystąpiła do wzmożonej pracy i wyekstrahowała gram radu. Nie zatrzymała się jednak na tym. Dodatkowo opisała jego masę atomową oraz podstawowe właściwości. Swoja pracą i uporem udowodniła naukowo, obiektywnie słuszność swoich badań. Koszty zdrowotne jakie wówczas poniosła, ujawniły się w postaci trwale poparzonych palców oraz późniejszych objawów przewlekłej choroby popromiennej.
Zaufanie Marii w skuteczność oficjalnego systemu edukacji zarówno w Rosji jak i Francji było raczej niskie. Spowodowało to u niej chęć samodzielnego rozwiązania tej kwestii. Początkowo widoczne jest to w samodzielnej edukacji przed przystąpieniem do studiów na Sorbonie. Należy również wspomnieć, że Maria uzyskała złoty medal za zdany egzamin maturalny (w wieku 16 lat) w III Rządowym Gimnazjum Żeńskim w Warszawie, co oficjalnie potwierdzało jej ponadprzeciętne umiejętności. W jej oczach nie były one jednak wystarczające aby swobodnie przystąpić do edukacji na uczelni wyższej. Jej plan obejmował rok przerwy od edukacji formalnej (zwany przez rodzinę „rokiem swobody” 1883/84), a następnie przystąpienie do Latającego Uniwersytetu oraz samodzielne studia. Na Uniwersytecie Latającym miała możliwość spotkania specjalistów w poszczególnych dziedzinach jak i przebywania w ich laboratoriach. Z udziałem w zajęcia łączyło się ryzyko zesłania na Sybir w przypadku odkrycia zgromadzenia przez policję. Maria dążyła również do niezależności finansowej zapewniającej jej możliwość studiowania. Z tego względu, swoje marzenie o Sorbonie zrealizowała dopiero w wieku lat 24.
Doświadczenie samodzielnie organizowanej nauki mogło być dla niej inspiracją, gdy zwątpiła w system edukacyjny Francji. Jako rodzic powątpiewała w możliwości francuskiej szkoły powszechnej. Nie była w tym osamotniona, wszak jej mąż Piotr wraz z bratem Jakubem nigdy nie uczęszczali do szkoły powszechnej. Ich edukacją zajął się ojciec oraz sztab nauczycieli. Piotr i Jakub zdali następnie wymagane egzaminy państwowe i przystąpili do studiów wyższych. Maria w trosce o dobro swoich dzieci oraz dzieci swoich uczonych znajomych zorganizowała Spółdzielnię. Obecnie nazwalibyśmy to edukacją domową lub uniwersytetem dziecięcym. Zajęcia prowadzone były przez rodziców dzieci oraz osoby znajome. Były to głównie osoby wykładające na Sorbonie oraz znani specjaliści poszczególnych nauk. Zajęcia miały miejsce w laboratoriach, gdzie pracowali rodzice dzieci, co przyczyniło się do zarzutów o marnotrawienie środków publicznych na użytek własny. Nie wszystkie dzieci wspominały miło udział w zajęciach. W krytycznych komentarzach przeważał wysoki poziom trudności wprowadzanych zagadnień oraz nacisk na prowadzenie eksperymentów. Dzieci stawiano przed problemami jakie miały rozwiązać. Zadawano pytania o związki oraz przyczyny poszczególnych zjawisk. Pomimo krytyki ze stronu uczniów i otoczenia przez dwa lata dzieci w wieku 10-13 lat miały możliwość poznawania tajników świata nauki od najlepszych naukowców danej dziedziny. Można powiedzieć, że byli pierwszymi studentami uniwersytetu dziecięcego. Dla Marii było bardzo ważne, aby jej dzieci mogły otrzymać najlepsze i najrzetelniejsze wykształcenie w dziedzinie, która je interesowała. Irena uczestniczyła w Spółdzielni, zaś Ewa rozwijała się artystycznie. Do oceny jej umiejętności Maria zaangażowała nawet Ignacego Jana Paderewskiego. Starała się im również pokazywać niezwykłe zjawiska tj. całkowite zaćmienie słońca (08.1905) oraz je wyjaśniać. Jak sama opisuje: „Doskonała pogoda, bezchmurne niebo pomagały nam w obserwowaniu wspaniałego zjawiska, a objaśnienia Piotra oświetlały je z naukowego punktu widzenia. Irena i Hania były pod wielkim wrażeniem, zarzucały nas pytaniami”, zachwyt nauką udzielał się młodszym pokoleniom.
Podobne nastawienie wykazywała Maria w stosunku do swoich współpracowników oraz pracowników Instytutu Radowego. Młodzi adepci sztuki często wykazywali obawy przed konfrontacją z nią. Znikały one, kiedy byli w stanie zrozumieć zagadnienia i samodzielnie je udoskonalać. Ten etap był szczególnie ważny dla Marii. Jako matka i mentorka czerpała przyjemność z obserwowania sukcesów innych. Czy w takim razie określilibyśmy ją jako miłą szefową? Strona społecznych kontaktów nie była jej ulubioną. Wolała zająć się pracą. Jeśli widziała potencjał współpracownika chętnie w niego inwestowała. Nie lubiła się spoufalać i pokazywać swojej słabości osobom w środowisku pracy. W liście do siostry Bronisławy (10.11.1920) pisze „Bardzo mnie niepokoją te objawy, bo mi to może pracę utrudnić, a może i uniemożliwić. Może być, że jest jaki związek z radem, ale niepodobna prawie mieć o tym opinię. Tylko proszę Cię, nie mów o tym nikomu”. Należy pamiętać, że jako młoda kobieta zaczynająca pracę naukową, była traktowana jako kuriozum. Wszystkie okazywane słabości mogły storpedować jej wysiłek i przekreślić szanse na zatrudnienie. Na przełomie wieków kobiety nie były dopuszczane do uczelni wyższych jako studentki, a co dopiero jako ich pracownicy. Przez pierwsze lata pracy z Piotrem Curie w środowisku naukowym była uważana za jego asystentkę. Dopiero ostra reakcja Piotra oraz późniejsze samodzielne badania umocniły jej pozycję w świecie nauki. Maria w roku 1900 jako pierwsza kobieta rozpoczęła pracę na stanowisku profesora w Wyższej Szkole Normalnej w Sevres. Dopiero po latach pracy na zastępstwie po Piotrze została zatrudniona jako adiunkt na Sorbonie. Jej wkład w rozwój nauki był wówczas bezsprzeczny. Dostrzeżenie jej jako kobiety-naukowca otworzyło drzwi innym kobietom i umożliwiło rozwój ich karier. Maria w Instytucie Radowym zatrudniała zarówno kobiety, jak i mężczyzn. Dla niej liczyło się wykształcenie i zdolności. Korzystała jednak z szansy, aby wykształcić jak najwięcej kobiet w dziedzinach, jakie zaczynały się rozwijać, ale jednocześnie były lekceważone przez męski świat naukowy. Przecież dokładnie w ten sposób zajęła się sama badaniem promieniotwórczości. Dlaczego nie miałoby być to skuteczne dla innych?
W trakcie pierwszej wojny światowej Maria, początkowo sama a później z Ireną, wyszkoliła ok. 150 kobiet w zakresie obsługi przenośnych aparatów rentgenowskich. W naszych głowach przenośny jest jednoznaczny z lekkim i kompaktowym. Pierwsze aparaty, które można nazwać przenośnymi były montowane w samochodach, zaś ich waga sięgała ponad 100kg. Przeprowadzanie badania było niebezpieczne, ponieważ wiązało się z ryzykiem porażenia ładunkiem elektrycznym. Niestety realnym zagrożeniem, którego wówczas nie dostrzegano, było promieniowanie jonizujące. W tamtym czasie było zupełnie ignorowane co przyczyniło się do śmierci wielu radiologów.
Maria angażowała się w wysiłek wojenny jak mogła. Nie jest jasne, czy w wygranej wojnie poczytywała możliwość odrodzenia Polski. Zdecydowanie ważne było dla niej bycie użyteczną i wykorzystanie swojej wiedzy specjalistycznej w celu zmniejszenia liczby ofiar. Widoczna była wewnątrzsterowność i wysokie poczucie odpowiedzialności. Wykorzystała do tego zarówno swoje znajomości, wiedzę specjalistyczną, ale i nauczyła się nowych umiejętności, by zrealizować założony cel. Maria była jedną z pierwszych kobiet, które miały prawo jazdy i jeździły samochodami. Cechą, jaka umożliwiła jej działanie latami w trakcie wojny, jest rezyliencja oraz wysoka motywacja wewnętrzna. Wierząc w słuszność danego działania Maria kontynuowała wysiłki umożliwiające jego wykonanie. Samodzielnie jeździła w pobliże frontu, pokazywała sceptycznie nastawionym lekarzom korzyści płynące z zastosowania zdjęcia rentgenowskiego u postrzelonych żołnierzy. Z uporem, rzeczowo. Po raz kolejny mierzyła się ze stereotypami płci, ale również ksenofobią. W czasie wojny osoby o odmiennej narodowości były traktowane z podejrzliwością. Niania Ireny i Ewy, kuzynka Marii, została posądzona o szpiegostwo ponieważ nie umiała mówić po francusku.
W trakcie konfliktu ważne było dla niej zabezpieczenie osób i rzeczy dla niej drogich. Dzieci zostały umieszczone u znajomych z dala od linii frontu w l’Arcouest na wybrzeżu Bretanii. Rad przewieziony do Bordeaux i zabezpieczony w skarbcu. Co typowe dla Marii, najpierw zadbała o słabszych a następnie samodzielnie przystąpiła do pracy. Po raz kolejny ważniejsze okazało się wypełnianie nałożonej samodzielnie powinności. Doznane w trakcie wojny naświetlenie promieniami X miało bezpośredni wpływ na jej załamanie zdrowia obserwowane w późniejszych latach. Obecnie wiemy, że przewlekła choroba popromienna może ujawniać się miesiące i lata po ekspozycji. Dopiero dalsze badania nad oddziaływaniem promieniowania rentgenowskiego unaoczniły jego negatywny wpływ na zdrowie i życie osób przeprowadzających badanie. Informacje o szkodliwości promieni X i materiałów promieniotwórczych były zdobywane stopniowo. Stopniowo rosła też świadomość konieczności higieny pracy w tak niebezpiecznym otoczeniu. Maria i Irena wykonując prześwietlenia na froncie pierwszej wojny światowej jej jeszcze nie miały.
Troska o innych i ich zdrowie była widoczna w sposobie funkcjonowania Instytutu Radowego. W miarę zdobywania informacji na temat promieniowania jonizującego i jego szkodliwości zmieniano poszczególne procedury badania oraz wprowadzano zabezpieczenia. Maria uczestniczyła też aktywnie w licznych radach i konferencjach mających na celu wprowadzenie regulacji prawnych stosowania i dostępności do materiałów radioaktywnych. Świadomość potencjału kryjącego się w atomie spowodowała aktywne dążenie do zabezpieczenia innych przed jego złowrogim zastosowaniem.
Ciekawość poznawcza Marii odnosiła się nie tylko do nauki, jaką była fizyka i chemia. Interesowała ją botanika i szeroko pojęta przyroda. Była zapalonym podróżnikiem. W obrębie Europy zwiedziła Szwajcarię, Belgię, Anglię, Szwecję, Czechy, Hiszpanię i Włochy. Wybrała się w podróż do obu Ameryk. Pracę łączyła z przyjemnością, w trakcie wygłaszania wykładów, czy obecności na kongresach znajdowała czas na poznanie regionu w jakim przebywała. Przebywając w Algierze zwiedzała pustynie i próbowała jazdy na wielbłądzie. Jej pobyty różniły się pod względem długości, od kilku dni po całe miesiące (sześć tygodni spędzonych w Brazylii czy Stanach Zjednoczonych). Lubiła wracać do Polski, szczególnie w góry i do majątków rodziny. Swoje odkrycia lubiła dzielić z bliskimi. Wraz z Piotrem wspięli się na Rysy, z córkami zwiedziła Stany Zjednoczone czy Alpy szwajcarskie.
Podsumowując, Maria Skłodowska-Curie doświadczyła w swoim życiu wielu traumatycznych wydarzeń. Prawdopodobnie przyczyniły się one do spostrzegania świata i innych obcych ludzi jako zagrażających. W kontaktach z nimi widoczny był daleko idący dystans oraz chłód emocjonalny. Z drugiej strony, ciekawość poznawcza pchała ją do eksperymentowania i poznawała nieznanych miejsc i zjawisk. Swoje obserwacje prowadziła w sposób metodyczny, starając się znaleźć obiektywne miary. W sferach trudnych do obiektywnego pomiaru, jak relacje międzyludzkie oraz pozycja społeczna, widoczna była niepewność i wątpienie w swoją wartość. Maria unikała takich sytuacji. W oczach obserwatorów sprawiała wrażenie nieporadnej. Bezpiecznie czuła się wyłącznie w gronie najbliższej rodziny i przyjaciół. Była świadoma swoich słabości i nie chciała, aby stały się one bronią przeciw niej. Była osobą skrytą, tłumiącą swoje emocje i dążącą do samowystarczalności. W nielicznych sferach dopuszczała pomoc innych.
Dominującą cechą są jej ponadprzeciętne zdolności intelektualne. Przyczyniły się do rozwoju wiedzy i samoświadomości. Współistniały z ciekawością poznawczą oraz dążeniem do zrozumienia mechaniki procesów podstawowych. Stały się jednak obosiecznym mieczem, cechą unaoczniającą własne ograniczenia oraz wgląd w relacje międzyludzkie. Należy przypuszczać, że Maria była świadoma, jak postrzegali ją współpracownicy oraz osoby obce. Wielokrotnie spotykała się z ksenofobią i szowinizmem. Nie zatrzymało jej to jednak. Silna motywacja wewnętrzna i wiara w słuszność swoich założeń sprawiały, że była w stanie iść na kompromisy, szczególnie finansowe, aby znaleźć obiektywne potwierdzenie swoich tez. Na podstawie przebiegu jej choroby należy również przypuszczać, iż w miarę zdobywania wiedzy o radioaktywności była również świadoma zagrożeń wynikających z jej stosowania. Wykazywała troskę o zdrowie swoich bliskich, głównie Ireny, mających kontakt z promieniowaniem jonizującym.
Cechą, która napędzała Marię w swoich odkryciach było prawdopodobnie wyższe niż przeciętna zapotrzebowanie na stymulację. Widoczne jest ono w pasjach i sportach wybieranych przez uczoną. W swoich wyborach tj. zaangażowaniu w walkę na froncie I wojny światowej, wspinaczkach wysokogórskich, czy jeździe na rowerze będąc w zaawansowanej ciąży, możemy doszukiwać się pewnej dozy ryzykanctwa. W sprawach zawodowych widoczne jest jednak stopniowe stosowanie procedur bezpieczeństwa przez Marię. Prawdopodobnie ma to związek z pogarszaniem się jej zdrowia jak i zdrowia Ireny oraz śmiercią współpracowników. Namacalne negatywne skutki promieniowania jonizującego były widoczne w postaci trwałego uszkodzenia palców Marii, pogarszających się zmysłów oraz ogólnego osłabienia. Ciało Marii nie jest jednak źródłem promieniowania. Zgodnie z obecną wiedzą możemy przypuszczać, iż w trakcie swojego życia wielokrotnie doznała przewlekłej choroby popromiennej. Obecnie wiemy, że jej przebieg zależny jest od typu promieniowania, czasu ekspozycji i dawki przyjętej. Możliwe jest wyzdrowienie, jak i pogorszenie zdrowia na wiele miesięcy po ekspozycji. Radzenie sobie ze skutkami promieniowania unaocznia kolejną cechę Marii - rezyliencję. Widoczne jest ponadprzeciętne radzenie sobie z sytuacją trudną i chorobą. Silne poczucie samodzielności oraz niezależności należy spostrzegać jako czynnik motywujący do szybkiego powrotu do zdrowia. Cechy wewnętrzne są niejako kontrastem do wyglądu Marii - osoby drobnej, wręcz kruchej.
W zachowaniu, poza poszukiwaniem obiektywnych miar, cechowała ją praktyczność i racjonalność. Pragmatyzm odnosił się nie tylko do sfery zawodowej, ale i prywatnej. Był prawdopodobnie motywowany ograniczonymi finansami, ale też i wychowaniem. Rodzice Marii starali się zarówno żyć oszczędnie, jak i inwestować swoje zarobki. Maria wykazywała podobne cechy. W gospodarstwie domowym zatrudniała osoby do pomocy w cięższych pracach. Nie była jednak skłonna do zbytków. W laboratorium niektóre prace wykonywali współpracownicy. Potrafiła delegować prace, które były dla niej zbyt ciężkie. Nie kierowała się przy tym normami społecznymi lecz rzeczywistą potrzebą.
Bezsprzeczne jest, że Maria Skłodowska-Curie była niezwykłym naukowcem. Była również człowiekiem, kobietą, matką i babcią. Cechowała ją nie tylko inteligencja, ale także rezyliencja, ciekawość poznawcza i pragmatyzm. Postrzegana przez niektórych jako kochająca Mé, przez niektórych jako wycofana i chłodna, nieporadna towarzysko. Jej osoba była zmienna w zależności od sytuacji i kontekstu w jakim się znalazła. Działo się tak, ponieważ była kobietą.
Bibliografia:
Autorka: Dr Justyna Gerłowska – adiunkt w Katedrze Psychologii Edukacji i Diagnozy Psychologicznej UMCS. Współtwórczyni cyklicznego wydarzenia- Tydzień Mózgu #MariaMyśli na UMCS. Wśród jej zainteresowań naukowych znajduje się: psychologia zdrowia, wykorzystanie nowoczesnych technologii w psychologii oraz problematyka starzenia się społeczeństw.