Ta strona używa cookies
Ze względu na ustawienia Twojej przeglądarki oraz celem usprawnienia funkcjonowania witryny umcs.pl zostały zainstalowane pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Możesz to zmienić w ustawieniach swojej przeglądarki.
W ramach cyklu „Wspomnienia w kadrze” prezentujemy archiwalne zdjęcia Janiny Płachcińskiej-Karp, absolwentki Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii UMCS (aktualnie jest to Wydział Chemii), zawodowo związanej z Uniwersytetem Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie w początkach istnienia Katedry Chemii Organicznej. Wspomnieniami o Pani Janinie podzieliła się jej wnuczka dr Izabela Jarosz z Katedry Językoznawstwa Angielskiego i Ogólnego Wydziału Filologicznego UMCS.
Historia Janiny Płachcińskiej-Karp pokazuje, że marzenia potrafią się spełniać. Należy im jedynie trochę dopomóc.
Po zdaniu matury, wzorem większości dziewcząt w rodzinie, Nina (bo tak ją nazywali) miała kształcić się w rocznej Szkole Przysposobienia w Gospodarstwie Rodzinnym w Zakopanem, gdzie dziewczęta uczyły się zarządzania gospodarstwem domowym. Zajęcia, praktyczne jak i teoretyczne, obejmowały m.in. naukę prania i prasowania, kucharstwo, robienie zapasów zimowych czy planowanie budżetu domowego. Przedmioty o charakterze „akademickim” obejmowały jedynie czytanie, religię i tzw. pogadanki pedagogiczne. Taka szkoła była marzeniem wielu dziewcząt, zwłaszcza z mniejszych miejscowości, takich jak Nisko. Jednak dla Niny przyszłość zaplanowana przez rodziców, którzy zarezerwowali jej miejsce w tej szkole była przygnębiająca. Nie interesowało jej, jak to ujmowała, „uczenie się na przykładną gospodynię domową”. Rodzicom nie udało się przekonać Niny do wyjazdu. Wspólnie ze swoją przyjaciółką Wiśką (prof. Maria Wojtaś-Wasilewska) od dawna snuły przecież plany o prawdziwych studiach na uniwersytecie. W końcu, po wielu próbach, udało się przekonać rodziców i Nina, razem z Wiśką, przystąpiły do egzaminów wstępnych na UMCS, gdzie przyjęto je na kierunek chemia. Łamiąc ówczesne konwenanse, przyjaciółki wyruszyły na studia w Lublinie.
Był to rok 1946. W czasach powojennych uniwersytet to znakomici ludzie, ale nie budynki i sprzęt. Infrastruktury właściwie nie było. Zajęcia odbywały się w różnych miejscach w Lublinie. Studenci chemii odbywali je głównie w budynku gimnazjum im. Stanisława Staszica. Brakowało nie tylko wyposażenia sal, ale i sprzętu laboratoryjnego, nie mówiąc już o bibliotece, stołówkach czy akademikach. Jedyną możliwością zakwaterowania było poszukiwanie stancji w odbudowujących się kamienicach, gdzie często brakowało bieżącej wody czy należytego ogrzewania zimą. Do przeprowadzania doświadczeń chemicznych wypożyczano sprzęt z lokalnych aptek i szpitali. Jednak mimo tych trudności, Janina zawsze miło wspominała ten okres swojego życia.
Rok 1951, jak się na początku wydawało, miał być ostatnim rokiem przygody na uniwersytecie. W tym czasie posadę kierownika Katedry Chemii Organicznej objął prof. Wojciech Dymek. Uzupełniając kadrę w swojej jednostce, spośród studentów ostatniego roku profesor wybrał dwóch asystentów, a właściwie asystentki, Janinę Płachcińskę i Marię Wojtaś. Było to nie lada wyróżnienie, zwłaszcza dla kobiet w tamtych czasach. Profesor ponoć potem żartował, że nie wiedząc kogo wybrać, zdecydował się na „te dwie co się zawsze trzymały razem.” W rzeczywistości powodem był fakt, że były to najlepsze studentki. Asystentkom świetnie się współpracowało z Profesorem i były z nim na stopie przyjacielskiej. Od strony praktycznej, początkowo praca w Katedrze okazała się dużym wyzwaniem. Żeby móc pracować i prowadzić badania, trzeba było pozyskiwać niezbędną aparaturę. Sprzęt laboratoryjny sprowadzano z różnych zakątków Polski. Janina wspominała ten czas jako pełen wyzwań, ale dający również ogromną satysfakcję. Aparatura stanowiła pojedyncze egzemplarze. Jak widać na załączonych zdjęciach, na zajęciach laboratoryjnych studenci mogli być jedynie obserwatorami danego doświadczenia. Kiedy w 1953 i 1954 roku pracownie chemiczne otrzymały już własne lokale i można było rozwinąć skrzydła, Janina zaczęła mieć problemy ze zdrowiem. W tamtych czasach bezpieczeństwo i higiena pracy nie były na zbyt wysokim poziomie. Zdarzało się, że Janina mdlała podczas przeprowadzanych doświadczeń chemicznych, a dodatkowo problemy ze wzrokiem utrudniały pracę. Za namową rodziców Janina zrezygnowała z pracy na uczelni w 1955 roku i ku ich uciesze wróciła do rodzinnego miasteczka. Jednak z chemią się nie rozstała. Początkowo pracowała w Stacji Sanepidu, a potem uczyła chemii w Liceum Ogólnokształcącym oraz Technikum w Nisku. Współtworzyła również oczyszczalnię ścieków w Nisku, gdzie dzięki licznym kontaktom zdobytym na UMCS była w stanie sprowadzić niezbędny sprzęt. Z Marią Wojtaś przyjaźniły się przez całe życie. Spotykały się, wspominając studenckie i asystenckie lata przy okazji wizyt Marii w rodzinnym miasteczku oraz wyjazdów Janiny do Lublina.
Janina Płachcińska-Karp zmarła w grudniu 2013. Dwa lata później zmarła również jej przyjaciółka prof. Maria Wojtaś-Wasilewska. Życie każdej z nich jest dowodem na to, że nawet w najtrudniejszych czasach i wbrew wszelkim przeciwnościom warto walczyć o marzenia.