Zmiana czasu - komentarz ekspercki

W nocy z soboty (26 marca) na niedzielę (27 marca) przestawiamy zegarki, sezonowo zmieniając czas z zimowego na letni. Ta trwająca już od ponad 100 lat tradycja zdaniem pomysłodawców ma przyczynić się do efektywnego wykorzystania energii słonecznej oraz oszczędności energetycznej. Czy dziś taka zmiana ma jeszcze uzasadnienie ekonomiczne? Zapraszamy do zapoznania się z opinią naszego eksperta, dra hab. Mariusza Kici, dziekana Wydziału Ekonomicznego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej.

O zmianach dotyczących funkcjonowania w okresie, w którym światło dzienne sprzyja naszej aktywności pisał już Benjamin Franklin w 1784 r., choć pierwsze przymiarki dotyczące przestawiania zegarków pojawiły się w XIX w. Nowozelandczyk George Vernon Hudson zaproponował, aby wprowadzić sezonowe zmiany urzędowego czasu i dwa razy do roku o godzinę przesuwać naszą aktywność, czyli dostosowywać nasz zegar biologiczny do tego, co się dzieje ze światłem dziennym. Początek XX wieku to okres związany z ponoszeniem dużych kosztów energii i jej produkcji. W tamtym czasie to przesunięcie godziny było dostosowane i uzasadnione ekonomicznie, ale to było 100 lat temu. Dziś mamy XXI wiek i już trochę inną rzeczywistość. Obecnie co roku czas letni wprowadza siedemdziesiąt krajów na świecie: niemal cała Europa, Ameryka Północna, niektóre stany w Australii i pojedyncze kraje w Afryce. Z kolei zegarków nie muszą przestawiać mieszkańcy Islandii, Rosji, Białorusi, Ameryki Północnej oraz prawie całego Czarnego Lądu.

Z ekonomicznego punktu widzenia to minimalne i nieodczuwalne oszczędności dla budżetu gospodarstwa domowego

Z punktu widzenia gospodarstwa domowego to nie żarówki, którymi oświetlamy dom, ale inne sprzęty, takie jak zmywarki czy lodówki, które pracują cały czas, konsumują większą część energii. Jeśli chodzi o samo oświetlenie, to do lamusa odeszły już tradycyjne żarówki, czyli te koszto- i energochłonne, dziś zastępujemy je żarówkami LED. Zatem teraz te oszczędności przy zmianie czasu przez godzinę nie mają większego znaczenia.

Kilka lat temu, zanim jeszcze energooszczędne żarówki LED stały się popularne i powszechne, liczyłem, ile zaoszczędzam na zmianie czasu. Oszczędności na samym oświetleniu w skali roku wynosiły kilkanaście złotych. Zatem, w budżecie gospodarstw domowych ta zmiana czasu ekonomicznie nie ma dziś znaczenia.

Oczywiście opinie ekonomistów na ten temat są różne, a badania nie dają jednoznacznych wniosków, ale generalnie pokazują, że dzięki zmianie czasu jesteśmy w stanie zaoszczędzić mniej niż 1 proc. rocznych wydatków na energię elektryczną, a to nie jest dużo. Podobna jest skala oszczędności na kosztach zużycia energii elektrycznej w całych gospodarkach.

Jakie skutki gospodarcze niesie dziś za sobą zmiana czasu?

Dziś te skutki gospodarcze odnoszą się przede wszystkim do logistyki, do problemów związanych z organizacją ruchu w transporcie publicznym, do przestojów pociągów, organizacji lotów samolotów czy dezorganizacji działania systemów informatycznych w bankowości. Kiedy jesienią pociąg musi stać w szczerym polu, żeby przeczekać godzinę, to trudno powiedzieć, że jest to komfortowe dla tych, który tym pociągiem podróżują i że wiąże się ta sytuacja z oszczędnościami. Z drugiej strony, nadrabianie wiosną zgubionej godziny, która ginie przy zmianie czasu na letni, powoduje problemy z organizacją ruchu pociągów.

Zmiana czasu wpływa także na kwestię rozliczania czasu pracy

Pojawiają się też wyzwania związane z rozliczaniem czasu pracy, bo zamiast 8-godzinnej nocnej zmiany trwa ona 7 godzin. Z ekonomicznego punktu widzenia to oczywiście problemy, które nie są trwałe, nie mają kontynuacji i nie przynoszą długookresowych skutków dla gospodarki, bo sytuacja normuje się na bieżąco. Zresztą, w skali całego roku czas pracy się wyrównuje, bo tracimy godzinę, ale później ją zyskujemy. W zakładach koszty związane z oświetlaniem miejsc pracy i aktywnością na dwie czy trzy zmiany, również nie mają znaczenia, bo stanowiska są oświetlane w sposób energooszczędny. Największe koszty energii generuje praca maszyn, podobnie jak sprzętów w przypadku gospodarstw domowych.

Ze zmianą czasu jest trochę jak z jet lagiem

Mówi się, że żeby zgubić tę jedną godzinę, związaną ze zmianą czasu, potrzeba jednego dnia. Dla osób, które śpią nieregularnie albo niespokojnie to pewnie nie zrobi różnicy, a z kolei ci, którzy muszą się wyspać, po dniu będą funkcjonować już normalnie. Oczywiście z punktu widzenia ekonomicznego można wyliczać pośrednie koszty przesunięcia godziny – np. to, że przyjdziemy do pracy jeden dzień niewyspani i pojawią się napięcia z tym związane. Szybko się jednak do tego dostosujemy. Z ekonomicznego punktu widzenia, zmiana czasu nie ma zatem istotnego znaczenia. Wprost przeciwnie – generuje więcej problemów, niż oszczędności.


fot. UMCS

*Dr hab. Mariusz Kicia - adiunkt w Katedrze Bankowości i Rynków Finansowych, od 1 września 2020 r. pełni funkcję dziekana Wydziału Ekonomicznego UMCS. Autor ponad 70 artykułów, rozdziałów w monografiach i monografii. Jego zainteresowania naukowe koncentrują się wokół mechanizmów funkcjonowania i modelowania rynku kapitałowego oraz podejmowania decyzji inwestycyjnych. Prowadzi badania nad eksperymentalnym modelem agentowym rynku giełdowego i modelowaniem decyzji inwestycyjnych przez jego uczestników z uwzględnieniem aspektów behawioralnych. Był kierownikiem, wykonawcą i ekspertem w projektach badawczych i innowacyjnych m.in. NCN, UMCS, Fundacji PAN O/Lublin, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Lubelskiego czy PARP. Jest aktywny w zakresie komercjalizacji wiedzy, współpracy z praktyką biznesową i popularyzowaniem wiedzy.

    Komentarze eksperckie

    Data dodania
    25 marca 2022