Konflikt bliskowschodni a terroryzm

Zapraszamy do zapoznania się z komentarzem eksperckim dr. Grzegorza Gila na temat terroryzmu w kontekście konfliktu na Bliskim Wschodzie. Tekst powstał w ramach inicjatywy „Okiem eksperta”, która ma na celu promowanie nauki, badań i specjalistycznej wiedzy naszych naukowców. Specjaliści z UMCS-u mogą tworzyć komentarze eksperckie, opinie, analizy czy prognozy branżowe dotyczące bieżących wydarzeń, problemów czy zagadnień budzących wątpliwości, a znajdujących się w ich polu zainteresowań badawczych.

Fot. Pixabay


Funkcjonowanie państwa Izrael wiąże się nieodłącznie z zagadnieniem przemocy politycznej. Wystarczy popatrzeć na kontekst biblijny i wrogość pomiędzy Żydami a Filistynami, na praktyki skrytobójców islamskich (tzw. asasynów), którzy eliminowali krzyżowców angażujących się w kolejne krucjaty, na funkcjonowanie różnych ugrupowań politycznych (np. zelotów) sprzeciwiających się okupacji Izraela przez Rzymian. Przemoc motywowana politycznie nie tylko wplata się w przekaz biblijny, ale także współczesną, wyjątkowo trudną historię Bliskiego Wschodu. Można wręcz powiedzieć, że konflikt i przemoc stały się stałym elementem tamtejszego krajobrazu, który skomplikował się jeszcze bardziej wraz z chwilą powstania państwa Izrael w 1948 r.

Izrael i intifada

Historia Izraela to paradoksalnie historia terroryzmu. W tym miejscu można przywołać postać Abrahama Sterna, polskiego Żyda urodzonego w Suwałkach, którego organizacja o nazwie Lechi zapisała się na kartach historii dzięki bardzo skutecznej walce z Brytyjczykami kontrolującymi Palestynę w okresie międzywojennym. Członkowie Lechi dokonali m.in. zamachu na Lorda Moyne – brytyjskiego ministra rezydenta na Bliskim Wschodzie. Ostatecznie agenci służb specjalnych Wielkiej Brytanii wyeliminowali Sterna, co nie zmienia faktu, że jest on dzisiaj w Izraelu czczony jako bohater narodowy, zaś z perspektywy Brytyjczyków to niewątpliwie postać godna pożałowania.

Powstanie państwa Izrael (1948) trudno byłoby wyobrazić sobie bez doświadczenia Holokaustu, które legitymizowało proces rozpoczęty w okresie międzywojennym. Dla państw zachodnich utworzenie państwa żydowskiego było jedynie kwestią czasu (m.in. tzw. deklaracja Balfoura), a napływ żydowskich osadników do Palestyny umożliwiał ten proces, burząc lokalną równowagę i podburzając nastroje ludności arabskiej. Jednocześnie trzeba pamiętać, że powstanie Izraela jest istotną przesłanką aktywności terrorystycznej w XX i XXI w., która wpisuje się w konflikt Izraela z państwami arabskimi. Ze swojej perspektywy Arabowie określają utworzenie Izraela bardzo wymownie mianem Al-nakba, co oznacza tyle, co „katastrofa”.

Na konflikt bliskowschodni składają się epizody otwartej wojny Izraela z państwami arabskimi. Dość powiedzieć o wojnie sześciodniowej w latach 60., wojnie Jom Kippur w latach 70., wojnie i okupacja Libanu w latach 80. Każde z tych starć nie tylko komplikowało proces pokojowy, ale uzasadniało przemoc niepaństwową z rąk słabszych (Palestyńczyków). Wskutek pierwszej z tych wojen Izrael zajął m.in. Zachodni Brzeg Jordanu (1967) i okupuje go po dziś dzień. Każde z takich ugrupowań – zwłaszcza Hamas będący de facto rządem kontrolującym tzw. Strefę Gazy – akcentuje w swoich dokumentach walkę z Izraelem. Z drugiej strony mamy także Hezbollah, który posiada siły zbrojne silniejsze od armia Libanu. Powstał on w odpowiedzi na okupację południowego Libanu przez Izrael w latach 80. XX w. Widać zatem wyraźnie, że powstanie i ekspansywna polityka Izraela warunkuje przemoc polityczną na Bliskim Wschodzie, co przekłada się także na globalizację terroryzmu.

Izrael dostarcza kolejnych pretekstów do walki (arab. intifada), rozbudowując swoje osiedla na Zachodnim Brzegu Jordanu, co obiektywnie łamie prawo międzynarodowe, w tym międzynarodowe prawa człowieka oraz międzynarodowe prawo humanitarne. Z formalnego punktu widzenia Zachodni Brzeg i Strefa Gazy są terytoriami okupowanymi, co oznacza, że nie mogą być tam prowadzone żadne akcje przesiedleńcze.

Problem palestyński

Bliski Wschód to zatem pasmo konfliktów Izraela z państwami arabskimi, co w pewien sposób uzasadnia środki ostrożności stosowane przez Izrael. Mowa tu chociażby o  budowie muru oddzielającego Izrael od terenów zamieszkiwanych przez ludność muzułmańską, a także funkcjonowaniu systemu antyrakietowego o nazwie „Żelazna Kopuła”. Dla Palestyńczyków powstawanie osiedli żydowskich czy też wysiedlanie Palestyńczyków przy asyście służb bezpieczeństwa mają nie tylko charakter dyskryminujący, ale także  terrorystyczny.

Mimo że działania Izraela i żydowskich osadników budzą obiekcje, niewielki pod względem rozmiarów Izrael posiada ogromne lobby w skali świata, co pozwala mu unikać odpowiedzialności za łamanie standardów prawnomiędzynarodowych. Choć Palestyńczycy doczekali się formalnego uznania za państwo nieczłonkowskie ONZ w 2012 r., polityka Izraela sprawia, że ich państwo ma jedynie kadłubowy charakter. Od połowy lat 90. XX w., czyli od zawarcia porozumień z Oslo (1993 r. i 1995 r.), które miały położyć fundament pod proces pokojowy na Bliskim Wschodzie, Izrael prowadzi politykę faktów dokonanych (budowa żydowskich osiedli na spornych terenach). Sporny status Jerozolimy, która jest miejscem świętym zarówno dla Żydów, chrześcijan oraz muzułmanów dolewa oliwy do ognia, stając się religijną pożywką dla radykałów po obu stronach barykady. Konflikt na Bliskim Wschodzie jest wojną stop & go, biorąc pod uwagę konflikty w Strefie Gazy w roku 2008, 2012 i 2014. Obecna sytuacja jest daleka od stabilizacji. Choć Izrael wycofał się ze Strefy, to kontroluje część jej granic i przestrzeń powietrzną.

Największe kontrowersje w relacjach izraelsko-palestyńskich sprowadzają się do trzech punktów. Po pierwsze, statusu palestyńskich uchodźców. Po drugie, statusu tysięcy żydowskich osadników na Zachodnim Brzegu Jordanu. Po trzecie, statusu Jerozolimy. I wreszcie po czwarte, perspektywy „pełnego” państwa palestyńskiego. W tym kontekście, wobec braku dobrej woli i licznych prowokacji po obu stronach, najlepsze, co można powiedzieć na temat procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie, jest to, że trwa on od kilkudziesięciu lat.

Z kolei po stronie społeczności międzynarodowej brakuje jednomyślności w kwestii rozwiązania tego konfliktu, którą powodują zmienne interesy lub kalendarz wyborczy. O ile dla Baracka Obamy modelowym rozwiązaniem były dwa państwa, o tyle jego następca – Donald Trump – postawił wszystko na Izrael, uznając Jerozolimę za jego stolicę i jurysdykcję Izraela nad Wzgórzami Golan, o które toczyły się wcześniejsze wojny. Takie decyzje jeszcze bardziej komplikują proces pokojowy na Bliskim Wschodzie, a w szerszej perspektywie oddziałują na bezpieczeństwo międzynarodowe w Europie czy Ameryce Północnej.

Od „katastrofy” do dżihadu

Dla części Palestyńczyków oraz utożsamiających się z nimi radykałów muzułmańskich Izrael jest wcieleniem zła. O ile Izrael doprowadził do częściowej normalizacji stosunków z kilkoma państwami arabskimi (np. Egiptem czy ostatnio Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi), o tyle głównym wyrazicielem antyizraelskości są ugrupowania niepaństwowe, z których niektóre są sponsorowane przez państwa (np. Hezbollah i Islamska Republika Iranu, dla którego Izrael jest „małym szatanem”). Narracja wyzwolenia Palestyny spod jarzma Izraela jest istotną przesłanką pojawienia się współczesnego terroryzmu, którego ostrze wymierzone jest nie tyle w Izrael, ile w cywilizację judeochrześcijańską, a raczej zachodnią (patrząc na galopujący proces laicyzacji).

Terroryzm „palestyński” (np. atak w trakcie Igrzysk Olimpijskich w Monachium w 1972 r.) przeplatał się z oficjalną działalnością Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny z osobą Jasira Arafata na czele, zaś współczesny terroryzm islamski jest totalny i wykracza poza kontekst bliskowschodni. Jego „totalizm” czerpie z ideologii dżihadu („świętej wojny”), którą można nazywać dżihadyzmem. Wyróżnia ona trzy kategorie wroga. Po pierwsze, przeciwników bliższych geograficznie i doktrynalnie, tj. Izrael oraz bliskowschodnie reżimy „niewiernych”, a w dalszej kolejności Stany Zjednoczone oraz ich koalicjantów. W tym modelu 3–2–1 dżihad jest zatem jedynym środkiem obronnym przeciwko dwojakiego rodzaju opresji – okupacji fizycznej (przez Izrael lub USA), a w szerszej perspektywie dyktatem ideologii liberalnej, „okupacji” ateizmu, który skutkuje zepsuciem itd. Choć dżihadyzm korzysta z narracji antyizraelskiej, warunkuje go sytuacja międzynarodowa oraz obecność aktywnych konfliktów, w tym interwencji państw zachodnich. Jeśli przyjmiemy, że terroryzm palestyński nie eskalowałby bez powstania Izraela, analogicznie rzecz biorąc, tzw. Państwo Islamskie (ISIS) zapewne nie powstałoby w Lewancie bez amerykańskiej interwencji i okupacji Iraku po 2003 r.

W nierozwiązanym wciąż konflikcie izraelsko-palestyńskim możliwy jest remis, który oznaczałby dwa państwa funkcjonujące obok siebie, wycofanie się Izraela z praktyk budowy osiedli na Zachodnim Brzegu (w 2005 r. Izrael opuścił osiedla rozbudowywane wcześniej w Strefie Gazy) oraz uregulowanie statusu Jerozolimy. Taki plan oznaczałby oczywiście straty wizerunkowe dla polityków, którzy zgodziliby się zrobić krok wstecz, aby posunąć się w przód w procesie pokojowym. W przeszłości najwyższą cenę za ustępstwa płacili już politycy izraelscy (zamordowanie prezydenta Icchaka Rabina przez żydowskiego ekstremistę w 1995 r.). Z pewnością po obu stronach znajdują się jednak grupy, które czerpią korzyści z zarządzania bliskowschodnim konfliktem, poczynając od polityków izraelskich, a kończąc na przywódcach palestyńskich i radykałach islamskich. 


Dr Grzegorz Gil – wykładowca, komentator, bloger, adiunkt w Katedrze Bezpieczeństwa Międzynarodowego UMCS. W pracy naukowej koncentruje się na wybranych zagrożeniach bezpieczeństwa międzynarodowego (m.in. państwa upadłe, terroryzm, pandemie) oraz systemie bezpieczeństwa zbiorowego ONZ.

    Komentarze eksperckie

    Data dodania
    23 czerwca 2021