Wyspa na wierzchołku świata

W październikowym wydaniu „Wiadomości Uniwersyteckich” ukazał się artykuł na temat jubileuszowej XXX Wyprawy Polarnej UMCS na Spitsbergen. Uczestnicy wyprawy opowiedzieli o jej celu oraz życiu codziennym na stacji polarnej UMCS – Calypsobyen. Zapraszamy do lektury!

W połowie drogi między Norwegią kontynentalną a biegunem północnym mieści się Spitsbergen – największa wyspa Norwegii, położona w archipelagu Svalbard na Morzu Arktycznym. To przede wszystkim górzysty, w większości pokryty potężnymi lodowcami teren, który zamieszkuje więcej niedźwiedzi i reniferów niż ludzi. Pierwszy raz o Spitsbergenie wspominał w 1596 r. holenderski podróżnik, żeglarz Willem Barents, który, aby odkryć nową drogę morską na Daleki Wschód, udał się wraz z załogą w podróż wzdłuż północnych wybrzeży Eurazji. Widząc wyłaniające się z morza spiczaste wierzchołki gór, nadał im używaną do dziś nazwę Spitsbergen – „Ostre Góry”. Na jego cześć zresztą nazwano m.in. jedną z wysp archipelagu Svalbard – Barentsøy.

Być może dotarli tam wcześniej wikingowie, podróżujący niemal po całej półkuli północnej, w końcu lapidarne wzmianki o „zimnych brzegach” (Svalbard) pojawiły się już w XII-wiecznych kronikach nordyckich. Ale to tylko przypuszczenia, wikingowie nie założyli stałej osady i nie pozostawili żadnych dowodów swojego istnienia w tym rejonie.

Po odkryciu Barentsa na Spitsbergen zaczęli zjeżdżać inni podróżnicy, m.in. Henry Hudson czy Jonas Poole, a także łowcy fok i wielorybów, którzy zajmowali się masowym zabijaniem zwierząt m.in. dla „płynnego złota”. Na wybrzeżach Spitsbergenu funkcjonowało kilkadziesiąt stacji wielorybniczych, na północno-zachodniej części wyspy znajdowała się ta największa – Smeerenburg, tzw. Osiedle Tłuszczu, założona w 1617 r. przez Holendrów. Wzmożone połowy przyczyniły się jednak do doszczętnego przetrzebienia wielorybów i wielorybnictwo zanikło.

Wraz z początkiem XVIII w. na wyspy archipelagu przybyli rosyjscy myśliwi z rejonu Morza Białego, tzw. pomorcy, później dotarli tam norwescy traperzy. Polowali głównie na białe niedźwiedzie, foki, lisy polarne i renifery. Dopiero w XIX w. na Spitsbergenie pojawili się pierwsi naukowcy.

Polskie bazy na Spitsbergenie

Od ponad 80 lat Spitsbergen badają polskie ekspedycje naukowe. Nasza Uczelnia od 36 lat znajduje się w elitarnym gronie jednostek akademickich w Polsce, które posiadają swoje bazy na tej wyspie. Taką stałą, całoroczną bazę w Hornsundzie, nazywaną „Polskim Domem nad Biegunami” prowadzi Instytut Geofizyki PAN. Z kolei stacje funkcjonujące sezonowo, najczęściej w okresie letnim, posiadają tylko cztery polskie uczelnie: Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej (Calypsobyen), Uniwersytet im. Mikołaja Kopernika w Toruniu (Kaffioyra), Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (Petuniabukta) i Uniwersytet Wrocławski (Baranówka).

Od wielu lat prace naukowo-badawcze na Spitsbergenie w coraz większym zakresie realizowane są w wymiarze interdyscyplinarnym. To już nie są pojedyncze wyprawy stricte geograficzne, biologiczne, przyrodnicze, ale coraz częściej są one wspierane przez szerokie grono specjalistów z innych dyscyplin – zauważa prof. dr hab. Radosław Dobrowolski, rektor UMCS i dodaje, że dzięki interdyscyplinarności naukowcy konsolidują swoją wiedzę, doświadczenie i wizje, w którą stronę ich badania powinny zmierzać.

Można powiedzieć, że Spitsbergen to dla naukowców pewnego rodzaju laboratorium, swoisty poligon doświadczalny. To tu, w ekosystemie polarnym dokonują się zmiany, które można zaobserwować gołym okiem, np. przemieszczanie się czoła lodowca, zmienność retencji wód, wysychanie zbiorników. Mamy dużezmienności, jeśli chodzi o przebieg procesów hydrologicznych, są one bardziej dynamiczne, nieprzewidywalne. Oczywiście obserwujemy je w warunkach przez człowieka nieprzekształconych, ale możemy odnieść do obszarów pozostałych, tych zmienionych – zaznacza dr Łukasz Franczak.

Stacja Calypsobyen

Stacja polarna UMCS – Calypsobyen znajduje się na równinie Calypsostranda nad wodami cieśniny Bellsund. Osada powstała na początku ubiegłego stulecia, a jej nazwa nawiązuje do okrętu HMS „Calypso”, który, będąc częścią eskadry szkoleniowej Królewskiej Marynarki Wojennej, w 1895 r. przeprowadzał w tamtym rejonie podwodne badania geodezyjne. 16 lat później zbudowała tam osadę górniczą brytyjska firma Northern Exploration Company (NEC) w celu pozyskania węgla i marmuru. Wydobycie ich okazało się trudne i kosztowne, w związku z tym po kilku latach kopalnia zawiesiła swoją działalność. Pozostały jednak budynki, które od 1986 r. stanowią główną bazę Wypraw Polarnych UMCS. Zabudowania oczywiście odrestaurowano na potrzeby m.in. badań naukowych, jednak z zachowaniem ich oryginalnego charakteru, dlatego dziś stanowią jeden z najstarszych zabytków przemysłu węglowego na Spitsbergenie. Jeśli porównamy zdjęcia, te z początku XX w. i początku XXI w., to poza kolorem trudno odnaleźć na nich różnice. Można odnieść wrażenie, że jest to miejsce, w którym zatrzymał się czas. Komfort życia jest tu daleki od tego, który oferują kilkugwiazdkowe hotele, przypomina bardziej survival niż dom wypoczynkowy w górach. Ale jak zapewniają lubelscy polarnicy, ma to swój urok i chce się tam wracać.

Światłowody na lodowcu

W tym roku odbyła się jubileuszowa XXX wyprawa na Spitsbergen, bardzo szczególna, bo uczestniczyło w niej kilka instytucji. Oprócz reprezentantów naszej Alma Mater bazę w Calypsobyen odwiedzili naukowcy z Instytutu Agrofizyki PAN z Lublina oraz przedstawiciele firmy InPhoTech z Ołtarzewa k. Warszawy, będącej liderem projektu NCBiR pn. „Autonomiczny system światłowodowego quasi rozłożonego czujnika temperatury służącego do pomiaru temperatury gruntu (SPILOD)”. Z ramienia UMCS w ekspedycji udział wzięli: rektor prof. dr hab. Radosław Dobrowolski, dr hab. Piotr Zagórski, prof. Uczelni – (kierownik wyprawy), dr Łukasz Franczak z Wydziału Nauk o Ziemi i Gospodarki Przestrzennej, dr hab. Paweł Mergo, prof. Uczelni i mgr inż. Adam Paździor z Pracowni Technologii Światłowodów oraz Kamil Kultys i Kamil Misztal z Centrum Ecotech-Complex.

Głównym celem wyprawy była realizacja zadań w ramach wspomnianego projektu. Chodziło o opracowanie światłowodowego systemu czujnikowego, umożliwiającego pozyskanie danych w różnych warunkach otoczenia, m.in. tych trudnych i wymagających, takich jak obszary polarne. W Pracowni Technologii Światłowodów przygotowaliśmy specjalne czujniki, zarównow konfiguracji pionowej, jak i poziomej, które zainstalowaliśmy i zakopaliśmy na Spitsbergenie w pobliżu stacji Calypso. Mierzą one w tej chwili temperaturę tundr – wyjaśnił prof. Mergo. Podkreślił, że do tej pory tego typu prace nie były prowadzone, co czyni projekt niezwykle innowacyjnym. Ekipa po wyniki pomiarów przyjedzie za rok, wtedy też okaże się, czy zainstalowane czujniki przetrwały trudne warunki i próbę czasu. Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda nam się powtórzyć sezon z wynikami, które dadzą nadzieję nie tylko na świetny materiał badawczy, ale także na komercjalizację samego czujnika. Jestem przekonany, że to zupełnie nowa jakość, skok technologiczny. Nikt wcześniej w takim zakresie nie wykorzystywał światłowodów do stałego monitorowania gruntu w dowolnym interwale głębokościowym. Można powiedzieć, że ten projekt jest skazany na sukces, zarówno w wymiarze biznesowym, jak i naukowym. Cieszę się, że po pierwszym sezonie z dużym optymizmem możemy patrzeć w przyszłość – powiedział rektor UMCS.

Oprócz instalacji systemów uczestnicy wyprawy wykonywali różne badania meteorologiczne, hydrologiczne czy glacjologiczne, z wykorzystaniem najnowocześniejszych technik pomiarowych (GIS/GPS/Lidar), które pomagały zaobserwować zmiany tego środowiska.

Kilkumiesięczne przygotowania

Tegoroczna jubileuszowa wyprawa to również wielkie przedsięwzięcie organizacyjne i logistyczne, w którym znaczącą rolę odegrało przygotowanie i doświadczenie kierownika wyprawy. Samo dotarcie na Spitsbergen to wieloetapowy proces. Niezwykle ważna okazała się też organizacja życia na miejscu oraz podejmowanie wyzwań, z którymi po prostu trzeba było się zmierzyć. Kierownikiem tegorocznej ekspedycji był dr hab. Piotr Zagórski, prof. Uczelni z Katedry Geomorfologii i Paleografii UMCS, uczestnik siedemnastu Wypraw Polarnych UMCS na Spitsbergen, w tym ośmiokrotny ich kierownik. W tym roku w zgraniu środków transportu, zakupach żywności, pakowaniu na statek i odprawie celnej ekipę wspomogła dobrze znana w środowisku polarnym firma NAVIGA Krzysztof Makowski z Gdyni. Z kolei już na miejscu polarnicy korzystali z usług łodzi transportowej „Farmy” Stiga Henningsena, Norwega, który pomagał m.in. przy wymianie osób.

Tam, gdzie słońce nie zachodzi

A jak wygląda życie na Calypsobyen? To niemal całkowite odcięcie od cywilizacji. Nie ma tu sklepów ani restauracji, uczestnicy wyprawy mają tylko to, co zabrali ze sobą z Polski. W samej bazie nie ma też zasięgu telefonii komórkowej, żeby zadzwonić czy wysłać wiadomość, trzeba przeprawić się przez rzekę na klif, oddalony kilka kilometrów na północ. Warto jednak wiedzieć, że w tym roku firma InPhoTech zainstalowała stację przekaźnikową, która zainicjowała zasięg Wi-Fi.

Choć na Spitsbergenie panuje dojmująca cisza, to rzadko człowiek może być sam, zwłaszcza poza bazą. Każde wyjście obarczone jest dużym ryzykiem, m.in. ze względu na niedźwiedzie, które jak podejdą za blisko, to potrafią zabić jednym machnięciem łapy.

Spitsbergen jest specyficznym miejscem, nie ma tam hierarchii, nie liczą się tytuły naukowe czy wiek. Staramy się być dla siebie partnerami – podkreśla kierownik wyprawy i tłumaczy, że wszyscy są równi. Wszyscy mają tam takie same obowiązki i dyżury: muszą przygotować posiłek, posprzątać, zadbać o wodę czy opał.

O ile śniadania i kolacje opierały się przede wszystkim na suchym prowiancie, to już obiady oddawały inwencję twórczą poszczególnych dyżurujących. Rektor wraz z prof. Pawłem Mergo specjalizowali się m.in. w daniach jednogarnkowych, dr Łukasz Franczak najczęściej serwował naleśniki, jajecznicę i wszelkiego rodzaju zupy, z kolei ich młodsi koledzy przygotowywali pizzę na trzy różne sposoby.

Arktyczny dzień polarny z jednej strony był sprzymierzeńcem, bo bez ograniczeń czasowych można było prowadzić badania w terenie, z drugiej zaś zaburzał rytm dnia i powodował problemy z bezsennością. Tym bardziej że słońce świeciło najmocniej właśnie ok. godz. 21, czyli po kolacji, kiedy uczestnicy wyprawy szykowali się do spania. Ale do wszystkiego można było się przyzwyczaić.

Slow life

Dojmująca cisza, spokój, brak drzew, surowość, dzikość i ogromne przestrzenie. Taki widok z pewnością pobudza zmysły i działa na wyobraźnię, a także odrywa od przyziemnych spraw, skłaniając do refleksji.

Spitsbergen to taki czubek świata, blisko bieguna północnego. Zaskoczeniem było dla mnie to, że nie odczuwa się tam odległości. To, co zdawało się być na wyciągnięcie ręki, tak naprawdę było kilka kilometrów od nas – wyznaje prof. Mergo. To w gruncie rzeczy takie slow life, wyciszenie, spokój, funkcjonowanie i realizacja zadań w rytmie z przyrodą. Prawdopodobnie właśnie to sprawia, że człowiek, który już raz na Spitsbergen trafił, chcetam powracać cały czas – podsumowuje rektor UMCS.

Autor: Klaudia Olender

Fot. Archiwum Piotra Zagórskiego

    Aktualności

    Data dodania
    27 października 2022