Rozmowa z prof. dr. hab. Stanisławem Michałowskim

W styczniowym numerze „Wiadomości Uniwersyteckich” ukazał się wywiad z prof. dr. hab. Stanisławem Michałowskim pt. „Sport jako istotny czynnik rozwoju i promocji marki Uniwersytetu”. Zachęcamy do lektury!

Panie Rektorze, zanim przejdziemy do spraw związanych stricte z Uczelnią, proszę powiedzieć, jak się zaczęło Pana zainteresowanie sportem, czy uprawiał Pan jakąś dyscyplinę?

Zainteresowanie sportem przejawiałem od młodych lat, przede wszystkim jako kibic. Czynne zainteresowanie piłką nożną zakończyłem na amatorskim poziomie klasy B. Swoje mecze rozgrywaliśmy na boisku Avii Świdnik. Piłkarzom i świetnym siatkarzom tej drużyny kibicowałem długo. Moja fascynacja piłką nożną wiąże się zwłaszcza z Górnikiem Zabrze i pięknymi latami, gdy w drużynie grali Włodzimierz Lubański, Zygfryd Szołtysik, Jerzy Gorgoń i wielu innych fantastycznych piłkarzy. I tak zostało do dzisiaj. Stale śledzę losy tego klubu. Bardzo wcześnie zacząłem też kibicować koszykarzom. Pamiętam wspaniałe lata sześćdziesiąte poprzedniego wieku, kiedy w I lidze grał zarówno Start, jak i Lublinianka, gdy mieliśmy w Lublinie świetnych koszykarzy, takich jak Waldemar Kozak czy Andrzej Kasprzak. W tym okresie w Starcie Lublin zaczął grać Kent Washigton, Amerykanin, który pokazywał nieznane dla nas wówczas świetne zagrania, przyczyniając się tego, że Hala MOSiR pękała w szwach. Nie może dziwić więc fakt, że gdy tylko pojawiły się możliwości oglądania meczów NBA, to oglądałem je nawet w środku nocy z zapartym tchem, a moją ulubioną drużyną stało się Chicago Bulls z Michaelem Jordanem na czele. Można by długo o tym opowiadać. Dodam tylko, że podobnie jak miliony Polaków wiernie kibicowałem też naszym wspaniałym kolarzom czy lekkoatletom.

W pierwszym okresie pracy na Uczelni, w ramach swej aktywności na rzecz członków Spółdzielni Mieszkaniowej „Czechów”, angażowałem się także w sportowe działania na rzecz dzieci i młodzieży w ramach Klubu „Fryderyk”. Po kilku latach zacząłem wspierać sport akademicki, zwłaszcza w sytuacji, gdy z woli studentów zostałem prodziekanem Wydziału Politologii ds. studenckich. Kibicowałem wówczas rywalizacji sportowej pomiędzy wydziałami UMCS, organizowanej przez niezastąpionego dr. Tomasza Bieleckiego. Dane mi też było kilkakrotnie uczestniczyć w meczach piłki nożnej pomiędzy między studentami a naszą kadrą naukową. Studenci zdecydowali, że mogłem też rozpocząć wspieranie sportu już w wydaniu uniwersyteckim, gdy powierzono mi funkcję prorektora ds. studenckich.

Od początku swojej pierwszej kadencji rektorskiej starał się Pan Rektor realizować wizję uczelni kompletnej, która zakłada wszechstronny rozwój studentów, także ten sportowy. To z kolei po latach zaowocowało chociażby ostatnim sukcesem naszych zawodników w Akademickich Mistrzostwach Polski, na których po raz pierwszy w historii wygrali klasyfikację medalową. Jest to także Pana sukces. Ta wizja mogła się właśnie w taki sposób zrealizować w praktyce. Skąd wziął się pomysł uczelni kompletnej?

Wizja uczelni kompletnej była trochę wzorowana na tym, jak funkcjonują uniwersytety zachodnie, zwłaszcza amerykańskie, które obok wysokiego poziomu badań i dobrego wykształcenia, stawiają bardzo mocno na rozwój sportu akademickiego.

Inna przesłanka, która legła u podstaw jej przyjęcia, to przekonanie, że sport akademicki stanowi świetną płaszczyznę promocji uczelni. Oczywiście to wszystko musi być poukładane w odpowiednich proporcjach. Wiadomo, że najważniejszą rzeczą jest bardzo dobry poziom naukowy oraz dydaktyczny uczelni, w której studenci mogą uzyskać odpowiednią wiedzę, dobre wykształcenie oraz przygotowanie do pracy zawodowej, jednocześnie mając szansę realizacji swoich pasji i zainteresowań.

Nie miałbym też takiej determinacji, żeby rozwijać sport na Uniwersytecie, gdybym nie był świadomy, że kondycja fizyczna młodzieży rozpoczynającej studia jest słaba. Potwierdzały to m.in. badania realizowane przez pracowników Centrum Kultury Fizycznej, organizowane przez doktorów Krzysztofa Krawczyka i Tomasza Bieleckiego. Ten stan bardzo niepokoił też członków Komisji Sportu Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, w której pracach uczestniczyłem. Wychodziliśmy więc z założenia, że trzeba tę sytuację zdecydowanie poprawiać, w pierwszej kolejności postawiliśmy więc na jakość zajęć z wychowania fizycznego oraz ich różnorodność (w pewnym momencie mieliśmy do wyboru ponad dwadzieścia sekcji). A dalej, dla zainteresowanych, tworzyliśmy już wyższy poziom – poziom wyczynowy. To doprowadziło do zbudowania spójnego, zazębiającego się systemu, który z czasem obejmował coraz szersze grupy, także dzieci i młodzież ze szkół. Nie ma bowiem sportu wyczynowego bez pozyskiwania młodych adeptów do poszczególnych dyscyplin i zespołów.

Zakładałem też, chociaż może to zabrzmi górnolotnie, że jeśli chcemy, żeby nasze państwo było w miarę sprawne i silne, jeśli mamy gdzieś szukać przysłowiowych „obrońców ojczyzny”, to musimy tych młodych ludzi odpowiednio przygotować pod względem „tężyzny fizycznej”. Inaczej nigdy nie podołają tym obowiązkom. Dbamy zatem o Uniwersytet i jego promocję, ale myślimy także szerzej, realizując zobowiązania wobec państwa i ojczyzny.

Minione osiem lat – dwie kadencje Pana na stanowisku rektora to okres niesamowitego rozwoju sportu na UMCS-ie. Było to możliwe dzięki podjęciu przez władze rektorskie wszechstronnych działań, począwszy od zmian organizacyjnych, poprzez poprawę infrastruktury i wdrożenie programów szkoleniowych dla dzieci, młodzieży i studentów czy stworzenie możliwości uprawiania sportu dla pracowników. Co według Pana było największym sukcesem?

Działania te ściśle ze sobą się zazębiały. Niesłychanie ważną rolę odgrywały te organizacyjne. Nigdy nie mielibyśmy takiego poziomu funkcjonowania sportu na Uczelni, gdyby nie było instytucjonalnej obudowy. Do dyspozycji studentów i pracowników pozostaje dobra baza w postaci kompleksowo zmodernizowanego Akademickiego Ośrodka Sportowego i oddanych pracowników Centrum Kultury Fizycznej, kierowanych przez dyrektora Tomasza Bieleckiego – wielkiego pasjonata sportu. Wielką rolę odgrywa od kilku lat nasze Biuro Sportu (inspiracja dotycząca jego utworzenia wyszła od dr. Jakuba Kosowskiego), którego organizację, a następnie kierowanie powierzyłem młodemu absolwentowi naszej Uczelni – Darkowi Gawłowi. Sprawdził się świetnie w tej roli, którą przez kilka lat bardzo udanie łączył z kierowaniem naszym klubem sportowym – AZS-em. Obecnie funkcję prezesa pełni kolejny młody człowiek Rafał Walczyk. To, że postawiłem właśnie na młodych ludzi, zaufałem im i oni się świetnie z tego zadania wywiązywali i wywiązują, to jest mój wielki sukces, ale jednocześnie również ich, bo podołali tym niełatwym obowiązkom.

Jeśli mówimy o rozwoju sportu, to trzeba podkreślić, że nie byłoby to możliwe bez pozyskania sponsorów. Uważam, że to też nam się udało. W tym momencie chciałbym podziękować Miastu Lublin i Urzędowi Marszałkowskiemu Województwa Lubelskiego, a także spółkom i firmom, które od wielu lat nas wspierają, takim jak: Polski Cukier, Fabryka Cukierków „Pszczółka”, Perła – Browary Lubelskie czy Oddział lubelski Lotto oraz wielu innym instytucjom, które wspierały nas, które były przekonane do tego, że warto w sport na Uczelni zainwestować.

Należy też dodać, że nie byłoby wielu sukcesów, gdyby nie wsparcie organizacyjne Miasta Lublin, które podjęło decyzję o budowie Aqua Lublin, gdzie można pływać na poziomie wyczynowym, oraz o modernizacji stadionu lekkoatletycznego. Naszym wspólnym sukcesem – środowiska AZS-u, władz rektorskich i interesariuszy zewnętrznych, którzy nas wspierali, jest to, że powierzono nam zbudowanie wyczynowych sekcji lekkoatletycznej i pływackiej na wysokim poziomie, w których mamy olimpijczyków, mistrzów świata i mistrzów Europy. Jest to wyraz uznania dla naszej działalności, dowód na to, że potrafimy się wywiązać z powierzonych zadań.

Czy trudno było zainteresować sportem akademickim otoczenie społeczno-gospodarcze i pozyskiwać sponsorów?

Nie jest łatwo o sponsorów, zwłaszcza na Lubelszczyźnie. Wiemy dobrze, że nie ma tutaj zbyt wielu podmiotów, które mogą sobie pozwolić na udzielenie takiego wsparcia. Dlatego też w dużej mierze opieramy się na współpracy z samorządem miasta i województwa. Pragnę podkreślić, że przy wszelkich rozmowach z potencjalnymi sponsorami prezentowałem atuty naszego Uniwersytetu takie jak m.in. piękne tradycje, kilkusettysięczna „armia” absolwentów, duża liczba studentów (od 20 do 30 tys.), które powodowały, że promocja danej firmy poprzez sport akademicki mogła osiągnąć ogromny zasięg. Zwracałem także uwagę na wspólną misję, jaką jest dbanie o zdrowie naszej inteligencji.

W zabiegach o pozyskanie wsparcia finansowego pomagało mi też moje spore doświadczenia samorządowca, ale także pozycja rektora, zwłaszcza w rozmowach z naszymi absolwentami, wśród których są tak znani fani sportu, jak: prezydent Lublina Krzysztof Żuk i marszałek województwa lubelskiego Jarosław Stawiarski. Warto wreszcie podkreślić, że udało się nam zachęcić pracowników Uniwersytetu do wspierania naszych sportowców w ramach Klubu 100. To naprawdę cieszy i serdecznie za to dziękuję.

Chciałbym również powiedzieć, że mimo wielu sukcesów nie wszystko udało się jednak zrealizować. Najbardziej żałuję, że nie udało się zbudować hali sportowej na Kampusie Zachodnim, ponieważ koszty jego budowy tak wzrosły, że po prostu zabrakło nam środków na kolejną inwestycję. Być może w przyszłości uda się to zrealizować. Na pewno Klub AZS UMCS nie może także rywalizować pod kątem posiadanych środków finansowych z wieloma innymi klubami (np. Arką Gdynia, CCC Polkowice czy AZS-em Gorzów), co powoduje, że nasze Pszczółki walczą o miejsca na podium, a nie o mistrzostwo Polski, a zarazem nie możemy czasem zrealizować ligowych aspiracji innych drużyn.

Przed pandemią można było Pana spotkać na meczach. Obecnie rywalizacja sportowa odbywa się bez udziału publiczności. Czy brakuje Panu tych spotkań na żywo?

Śledzę, jeśli jest to możliwe, wszystkie wydarzenia sportowe z udziałem naszych zawodników i naszych drużyn w telewizji i Internecie. Jestem na bieżąco po względem osiąganych przez nich wyników. Oczywiście, jak wszystkim kibicom, brakuje mi możliwości oglądania spotkań na żywo. Na pewno, gdy pojawi się taka możliwość, to pojawię się na trybunach. Przy okazji chcę zapewnić, że nadal zamierzam wspierać nasze zespoły, oczywiście na ile będę mógł. Na koniec pragnę serdecznie podziękować mojemu następcy – rektorowi prof. Radosławowi Dobrowolskiemu, że kontynuuje wypracowaną przez nas w poprzedniej kadencji wizję funkcjonowania Uczelni, w której kultura fizyczna i sport mają ważna rolę do odegrania.

Rozmawiała Ewa Kawałko-Marczuk

    Aktualności

    Data dodania
    8 lutego 2021