Ta strona używa cookies
Ze względu na ustawienia Twojej przeglądarki oraz celem usprawnienia funkcjonowania witryny umcs.pl zostały zainstalowane pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na ich używanie. Możesz to zmienić w ustawieniach swojej przeglądarki.
1 lutego br. odszedł dr hab. Marcin Kojder – adiunkt w Katedrze Językoznawstwa Słowiańskiego UMCS, ukrainista, onomasta, nauczyciel akademicki i nasz Przyjaciel.
W grudniu 2024 r. ukazała się Jego kolejna monografia z zakresu onomastyki – dziedziny, której poświęcił całą swą naukową drogę. Gratulowaliśmy Mu sukcesu, wierząc, że zrobił krok przybliżający do awansu na stanowisko profesora. Patrzymy dziś na tę książkę, opatrzoną dowcipną dedykacją Autora, i wiemy, że wielu znajomym nie podarował tej pracy – nie zdążył…
Jako językoznawca miał w sobie pasję pozwalającą szukać inspiracji naukowych i w żmudnej pracy archiwalnej, i w tych sferach życia, które po prostu lubił. Miał zatem w swym dorobku zarówno prace z zakresu antroponimii historycznej, jak i teksty o języku sportu czy chrematonimach marketingowych.
Wśród studentów ukrainistyki cieszył się uznaniem nie tylko jako wykładowca, ale i jako człowiek: otwarty, życzliwy, zawsze stający po stronie studenta. Za swoją postawę został nagrodzony dyplomem Homo Didacticus – wyróżnieniem przyznawanym nauczycielom, którzy uzyskali najwyższe noty w ankietach studenckich.
Od lat dzieliliśmy z Nim gabinet na czwartym piętrze Nowej Humanistyki. I zawsze staraliśmy się planować swoje zajęcia tak, by chociaż raz w tygodniu spotkać się na uczelni, wspólnie wypić kawę, porozmawiać, pożartować. Nieczęsty to dar od losu: iść do pracy z przyjemnością, wiedząc, że pracuje się z ludźmi, z którymi lubimy przebywać. My dzięki Marcinowi mieliśmy tę radość.
Był oddanym mężem i ojcem; jego opowieści pełne były rodzinnych wspomnień i anegdot ze wspólnych wypraw rowerowych, wyjazdów na narty i pod namiot. Marcin był pasjonatem sportu i te pasje realizował na różne sposoby wraz z synami: starszego Jasia zabierał na siłownię, młodszego – 11-letniego Piotrusia, obiecującego bramkarza drużyny hokejowej i piłkarza – wytrwale woził na treningi, turnieje i obozy, z dumą dzieląc się z nami sukcesami młodego sportowca. Agato, Jasiu, Piotrusiu, brak nam słów, by wyrazić Wam współczucie, by wesprzeć Was w tych trudnych chwilach…
Z podziwem patrzyliśmy na Marcina – zdolnego i cenionego muzyka perkusistę. Ostatni raz mogliśmy Go słuchać na koncercie 6 grudnia 2024 r., na którym wraz z zespołem Carlos Band zagrał przepiękny koncert pt. Tribute to Santana. Niespełna dwa miesiące temu, gdy oklaskiwaliśmy Go na scenie, nikt z nas nie spodziewał się, że hołd oddany przez muzyków Carlosowi Santanie stanie się też naszym muzycznym pożegnaniem z Marcinem.
Nie lubił wielkich słów i patosu, szedł przez życie z humorem, celnie puentując rzeczywistość. Ten humor był spoiwem naszych spotkań w gronie znajomych z dawnego Instytutu Filologii Słowiańskiej, z którymi umawialiśmy się poza pracą na stopie towarzyskiej. Pozostały nam z tych spotkań zdjęcia i filmiki, na których Marcin zawsze jest w centrum: wesoły, roześmiany, pełen energii.
I jeszcze jeden fakt, który pokazuje, jakim Marcin był człowiekiem. Przed kilku laty przeszedł procedurę kwalifikującą do bycia dawcą szpiku kostnego. Biorca był anonimowy, nie łączyły go żadne rodzinne ani emocjonalne więzy z dawcą. Ten mężczyzna, który dzięki przeszczepowi mógł narodzić się na nowo, był w chwili transplantacji w takim wieku, w jakim Marcinowi przyszło odejść…
Zapamiętamy Go takim, jakim był do końca: uśmiechniętym, pełnym optymizmu, życzliwym i dowcipnym. Gdy spotkaliśmy się na tydzień przed operacją, był przekonany, że czekający Go pobyt w szpitalu jest tylko etapem walki z chorobą. Widzieliśmy, że ma siły na tę walkę i taką postawę czerpaliśmy od Niego, wierząc, że za dwa tygodnie znów się spotkamy, a Marcin zdąży wpisać zaliczenia z zajęć, na których Go zastępowaliśmy w czasie choroby.
Żegnamy naszego Przyjaciela z wielkim bólem, z poczuciem straty kogoś bliskiego i tak bardzo lubianego. Niech tym pożegnaniem będą słowa Jana Sztaudyngera: „Wieczność przed nami, wieczność za nami, a dla nas chwila – między wiecznościami”. Dziękujemy Ci, Marcinie, za tę chwilę.
Agnieszka Dudek-Szumigaj, Marek Olejnik
Katedra Językoznawstwa Słowiańskiego UMCS